piątek, 3 października 2014

Rozdział 12 "Ona nigdy by ci tego nie wybaczyła."

***
Jeśli to czytasz skomentuj, 
dla ciebie to chwila, 
a dla mnie uśmiech i motywacja! 

"Zna­ne są ty­siące spo­sobów za­bija­nia cza­su, 
ale nikt nie wie jak go wskrzesić. "
Albert Einstein


* z perspektywy Harrego…

- Czy-czy on.. 
- Tak. - Dokańczam zdanie za przerażoną brunetkę. 
- Dobrze. - Mówi, a ja patrzę na nią z niedowierzaniem.
- Zasłużył na to. - Spluwa, a ja nie mogę uwierzyć w jej słowa. Nic nie mówię, tylko odwracam się w stronę nieruchomego ciała Edwarda.
- Nie mogę uwierzyć w to co się stało. - Mówię, a ona kręci głową z rozbawieniem.
- Dlaczego się śmiejesz? - Pytam.
- Ponieważ głęboko wierzę w szczerość, Harry. I nie wierzę, że nigdy w swoim pieprzonym życiu nie zabiłeś człowieka, przecież masz gang! - Wybucha. Zaciskam pięści, żeby się uspokoić. Nie mogę stracić kontroli, nie teraz, nie przy niej.
- To, że mam gang nie oznacza, że zabijam wszystkich po kolei, Diano. - Mówię na tyle spokojnym tonem, na jaki mnie w tej chwili stać.
- I jeśli chcesz wiedzieć to nie, nigdy nikogo nie zabiłem. - Dopowiadam szorstkim tonem i wychodzę z pomieszczenia.
- Zamierzasz go tak tam zostawić?! - Krzyczy wychodząc na korytarz i podążając za mną.
- A co mam zrobić? Przyjedzie reszta jego gangu, znajdą go i po sprawie. - Mówię. Diana kiwa głową i odwraca się nie wiedząc co powiedzieć. Przeszukuje kieszenie w poszukiwaniu telefonu. Dziwie się, kiedy faktyczne go znajduje, w końcu jaki normalny człowiek zostawił by go swojemu więźniowi? No tak. Normalni ludzie nie posiadają więźniów…
Wyjmuje i-phone i piszę Sms'a do Niall'a.

Do: Niall

Gdzie wy do cholery jesteście? 

Parę minut później dostaje wiadomość zwrotną z informacją, że się zgubili. Kręcę głową i prowadzę Dianę do mojego samochodu, dziewczyna wsiada jak najszybciej i opiera głowę o zagłówek, puszczając jakąś wolną piosenkę.
- Przepraszam. - Słyszę cichy głos Diany i odwracam się w jej stronę.
- Nie masz za co. Sam bym tak myślał. - Odpowiadam i z powrotem kieruje swój wzrok na drogę.
- Właśnie o to chodzi! Nie chciałam, żebyś tak myślał, bo to nie prawda. - Mówi, kładąc rękę na moim kolanie. Spinam się na ten gest, ale ona zdaje się tego nie zauważać. Mimo to kilka sekund potem zabiera rękę i uśmiecha się do mnie, na co odpowiadam jej tym samym.
- To.. gdzie reszta? - Pyta, a ja wiem, że głównie chodzi jej o Perrie. Ostatnio strasznie się z nią zżyła, a ja zastanawiam się, czy wyjawiła jej już swój sekret, ale postanawiam zachować dla siebie to pytanie, na wypadek gdyby nie wiedziała.
- Zgubili się, jak zwykle Louis gdzieś ich wywiózł. Szczerze mówiąc nadal nie rozumiem, dlaczego to on zawsze prowadzi. - Śmieje się, a ona robi to samo, tylko głośniej. Uśmiecham się, bo wiem, że odzyskała humor. Chwilę później parkujemy pod moim domem, a ona wysiada z samochodu. Robię to samo i zamykam auto, by nikt mi go nie ukradł.
- Zorientowałeś się, że pada? - Woła Diana z ganku, a ja patrzę na moje ubranie. Jest całe przemoczone, a ja śmieje się z własnej głupoty. Dziewczyna dołącza do mnie i wybiega na chodnik. Po paru sekundach jest tak mokra jak ja, a uśmiech nie schodzi jej z twarzy. Zaczyna tańczyć, a ja łapię ja w tali i okręcam wokół siebie.


Stawiam ją na ziemi, a jej twarz jest tak blisko mojej, że mam ochotę ją pocałować. Słyszę grzmot, na co ona się wzdryga, jakby wyrwana z transu, w którym jeszcze przed chwilą była.
- Myślę, że powinniśmy wejść. - Mówię cicho, prawie w jej usta. 
- Tak. - Odpowiada i uśmiecha się łapiąc mnie za rękę. 
Podążam za nią, mrucząc coś pod nosem. 


* z perspektywy Perrie…

- Ja pierdole. - Mówię odpinając pas. 
- Zatrzymaj się. - Dodaje, gotowa wysiąść z auta. 
- Co? - Pyta Louis. 
- Zatrzymaj się do cholery! - Krzyczę, a piątka chłopaków, Melanie i Eleonor wzdrygają. Lou zatrzymuje samochód, a ja szybko wysiadam, przechodzę na drugą stronę i prawie wyciągam go z miejsca kierowcy i sama zajmuje jego miejsce. 
- Od teraz ja prowadzę. - Informuje, a oni zdziwieni kiwają głowami. Jak się spodziewałam ( i mówiłam parę minut wcześniej ) gdybyśmy skręcili wcześniej w prawo, dawno bylibyśmy w domu, ale jak zwykle nikt mnie słucha. Zniesmaczona jadę dalej, aż w końcu parkuje pod domem. Wychodzę z samochodu, a reszta zaraz po mnie. Widzę auto Harrego, co oznacza, że jest w środku. 
- Pośpieszcie się! - Krzyczę na guzdrającą się kupę przyjaciół za mną. 
- No idziemy! - Odkrzykuje wnerwiona Melanie, która najchętniej udusiła by Liam'a gołymi rękami. Nie dziwie się jej. Chłopak cały czas nieudolnie próbuje poderwać dziewczynę. 
Otwieram drzwi i słyszę śmiechy dobiegające z salonu. Idę szybko w tamtą stronę. 
- Nie prawda! Ja wygrałam! - Śmieje się Diana, gdy staje obok framugi. 
- Mów co chcesz, ja i tak wiem swoje! - Odpowiada Harry. Dziewczyna chce coś powiedzieć, ale decyduje się na inny rodzaj wypowiedzi. Całuje go. 


* z perspektywy Melanie…

Zamykam się w pokoju i pozwalam, by łzy swobodnie wypływały z moich oczu. Nie wiem nawet gdzie jestem. Rozglądam się po pomieszczeniu i stwierdzam, że musi to być pokój jednego z chłopaków, sądząc po czystości, pewnie Liama. Siadam na łóżku i zaczynam łkać, nie mogąc złapać powietrza. Ból jaki rozprzestrzenił się po moim ciele, gdy zobaczyłam całujących się Dianę i Harrego był nie do zniesienia. Rozsadził mnie od środka i sprawił, że wszystkie moje kończyny odmówiły posłuszeństwa, a mięśnie zdrętwiały. Marzę o tym, by być na miejscu Diany. Czy oni są razem? Jeśli tak to przecież nie odbije mojej najlepszej przyjaciółce chłopaka, nie mogę. Słyszę pukanie, a ja marzę, żeby to był dostawca wielkiej pizzy z niesamowicie dużą ilością dodatków, której nawet nie zamawiałam. 
- Mogę? - Słyszę głos chłopaka zza drzwi. 
Chce krzyknąć "NIE", ale nie mam siły, więc nie odpowiadam, tylko staram się ukryć oznaki płaczu, chociaż nie jest to możliwe. 
- Mel.. Wszystko w porządku? - Podnoszę głowę i widzę Liam'a. 
- Co? T-tak, wszystko ok. - Mówię cicho i spuszczam wzrok. 
- Wiem, że nie. Nie widzę powodu, żebyś musiała kłamać. - Mówi, a ja czuje się głupio. 
- Wiem też o co chodzi. Widzę, jak boli cię widok Diany i Harrego, ale nie możesz zniszczyć ich uczucia. Ona nigdy by ci tego nie wybaczyła. - Mówi. 
- Ale dlaczego ona musi z nim być? Może gdyby wiedziała co czuje, to nie pocałowała by go!
- Pewnie nie, ale jeśli to jej powiesz to nie będzie gorszej przyjaciółki od ciebie. - Dodaje, a ja kiwam głową. Wiem o tym, ale tak bardzo nie chciałam tego usłyszeć tego od nikogo, a szczególnie od niego. Nie od mojego przyjaciela. Bo jest tylko przyjacielem, prawda? 

* z perspektywy Zayna…

Mimo, że ten dzień zaczął się gorzej, niż mógłbym sobie to wyobrazić to widok uśmiechniętej blondynki i możliwość złapania jej za rękę działa na mnie kojąco. To jak wypowiada moje imię, jak rumieni się, gdy ją całuje, jak razem śpiewamy i piszemy teksty piosenek, które zakopujemy głęboko pod łóżkiem w pudełku, które zrobiła moja siostra, to jak patrzy się na mnie, gdy mówię, jak bardzo ją kocham i to jak odpowiada mi tym samym. Nie wątpię w szczerość naszego uczucia, ale wiem, że ona coś przede mną ukrywa. I nie tylko ona. Harry i Niall coś o tym wiedzą, ale nie chcą mi powiedzieć. Boli mnie jej brak zaufania. Jaki jest powód tego, że nie mówi mi o tym, co się dzieje w jej życiu, szczególnie wtedy, kiedy jest to coś na tyle poważnego, że chodzi przygnębiona. Nienawidzę, gdy jest smutna. Nie umiem znaleźć sposobu, by uśmiech, dzięki któremu staje się jeszcze piękniejsza, wpełzną  z powrotem na jej twarz i nigdy już nie schodził. 
- Kochasz mnie? - Słyszę jej głos.
- Oczywiście. Najbardziej na świecie. - Odpowiadam, nie rozumiejąc jej nagłego pytania. 
- A kochałbyś mnie, gdybym zrobiła coś strasznego?
- Myślę, że tak. - Mówię, ściskając mocniej jej rękę, na co ona się uśmiecha, chcąc dodać mi otuchy. Nie pomaga. Czuje się, jakby zaraz miała powiedzieć mi coś strasznego, coś przez co cała moja przyszłość i ja runiemy w gruzach, ale ona tylko się zastanawia. Patrzy na zachód słońca, jakby jej nie raziło. Może nie razi? Może jest zbyt zamyślona, by zwracać uwagę na takie drobnostki. Ostatnie promienie padają na jej bladą twarz ( zawsze była taka blada? ), a potem zachodzi, na co ona zamyka oczy. Parę łez wydostaje się spod jej powiek, a ja natychmiast ją przytulam. Dlaczego płaczę? I dlaczego nie chce mi o tym powiedzieć? A może nie może?
- Co się stało? - Pytam, gładząc jej plecy i całując w głowę. 
- To dobrze. - Odpowiada, a ja odsuwam ją ode mnie, by móc spojrzeć jej w oczy. 
- To dobrze, że byś mnie kochał. - Dodaje.

***
No więc tak, 
( tak wiem, że nie zaczyna się zdania od "więc" ).
Rozdział nie jest długi, 
wiem o tym.
Jego długość jest adekwatna do ilości komentarzy. 
W skrócie do jednego komentarza. 
Mimo to jestem zadowolona, 
bo autor tego komentarza dopiero zaczyna czytać to opowiadanie,
co oznacza, że czytelników powoli przybywa.

Liczę na komentarze.

PAMIĘTAJCIE!
DŁUGOŚĆ I CZAS NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU ZALEŻY OD WAS I WASZYCH KOMENTARZY.

Kocham mocno,
Mary. 



2 komentarze: