Jeśli to czytasz to zostaw po sobie komentarz :) Dla ciebie to chwila, a dla mnie uśmiech i motywacja :)
"Kręcąc się na karuzeli życia,
nie zapomnij iść do przodu."
Lia Mort
*z perspektywy Diany…
Właśnie kończyła się ostatnia lekcja, a ja do tej pory nie widziałam Harrego. Myślcie co chcecie, ale trochę się zmartwiłam, bo wydaje mi się, że powiedziałam coś nie tak.
"I jak? - Usłyszałam głos Harrego.
-Wow. - Szepnęłam. - Byłeś… niesamowity.. - Szybko spoliczkowałam się w myślach, gdy doszło do mnie co tak naprawdę powiedziałam.
- Dzięki. - Zaśmiał się, a na moich policzkach od razu zagościł szkarłatny rumieniec.
- Em.. To.. Koniec apelu? - Spytałam.
- Chyba tak. - Odpowiedział obojętnie."
Dobra, chyba jednak opcja "powiedziałam coś nie tak" nie wchodzi w grę, więc co się stało?
Panikujesz, bo Harry ci się podoba! - Odezwał się głosik w mojej głowie.
Wcale nie! - Zaprzeczyłam, choć wcale nie było to konieczne… Chyba zaczynam świrować.
Tak! Nie widziałaś go od paru godzin! - Znów usłyszałam cichy głosik. W tym momencie sama siebie zagięłam. Ostatni raz widziałam chłopaka chwilę po apelu, czyli koło 2 lekcji, a teraz kończyła się 7, a ja już panikowałam.. Dobra to nie jest normalne.
- Panno Diano, czy ja Pani nie przeszkadzam? - Kolejny głos, który odezwał się gdzieś w mojej głowie.
- Panno Diano! - Ktoś ewidentnie się obruszył i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że to już nie był upirdliwy głosik w mojej głowie, a dumny głos Pani Ween, nauczycielki fizyki. Podniosłam na nią swój wzrok, ale szybko go opuściłam widząc mocno zaczerwienioną twarz profesorki.
- Nie, nie.. przepraszam. - Uśmiechnęłam się słodko, a ona odpuściła. W duchu odetchnęłam z ulgą, bo nie chciałam robić sobie problemów już pierwszego dnia szkoły. Szczerze mówiąc to, że nie miałam jeszcze z nikim "na pieńku", było istnym cudem, znając mój niewyparzony język i wybuchowy charakter. Do końca lekcji starałam się słuchać nauczycielki, albo chociaż sprawiać wrażenie, że słucham. W końcu zadzwonił dzwonek, a ja zaczęłam się szybko pakować.
- Mam pomysł. - Powiedziała uśmiechnięta Melanie.
- Jaki? - Podniosłam jedną brew, nadal się pakując.
- Odebrałabym Jul z przedszkola i zawiozłabym do Pani Sky.
- Pani Sky? - Spytałam, nie mając pojęcia kto to taki.
- Nasza sąsiadka. - Zaśmiała się.
- Pamiętasz? Będzie zajmować się Jul. I pomyślałam, że mogłybyśmy się zabawić! W końcu jest piątek, ktoś na pewno robi imprezę, jakoś się wkręcimy, a jak nie to pójdziemy do klubu. - Zasypywała mnie informacjami, a ja tylko przytakiwałam. Stwierdziłam, że Mel ma rację, więc zgodziłam się, a dziewczyna tylko zabrała ode mnie kluczyki i pobiegła do samochodu. W klasie nie było już nikogo, więc szybko spakowałam pozostałe rzeczy, niestety torba mi upadła. W sumie dziwne by było, gdybym mogła normalnie wyjść! Schyliłam się i zaczęłam zbierać rzeczy, które z niej wypadły, przy upadku, gdy usłyszałam trzask zamykających się drzwi. Szybko wstałam waląc się przy tym w głowę ławką.
- Ał! - Zapiszczałam i zaczęłam rozmasowywać miejsce uderzenia.
- Wow, naprawdę jesteś niezdarą. - Usłyszałam czyjś śmiech i natychmiast się odwróciłam.
Przede mną stał Harry w całej okazałości.
- Bardzo śmieszne. - Powiedziałam i z zamiarem opuszczenia klasy udałam się do drzwi.
- Mam dla ciebie propozycję. - Oznajmił szybko do mnie podbiegając i łapiąc za rękę.
Spojrzałam się na niego zdezorientowana, ale to go najwyraźniej nie speszył, tylko jeszcze splótł moje palce ze swoimi. Po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze…
- Jaką? - Spytałam, poprawiając bluzkę.
- Dzisiaj organizujemy imprezę. - Powiedział.
- Organizujemy? - Spytałam podnosząc na niego wzrok.
- No tak. Ja z chłopakami, u mnie. Mam nadzieję, że wpadniesz. - Uśmiechnął się słodko, a ja zatonęłam w jego oczach, w uśmiechu, w jego całokształcie.
- Diana? Ja wiem, że jestem przystojny, ale nie gap się tak, bo się za rumienie! - Zaśmiał się, a ja się natychmiast opamiętałam.
- Em.. ja.. Miałam ten wieczór spędzić z Mel.. - Powiedziałam.
- Tak? A co chciała robić? - Spytał.
- No.. Iść na imprezę. - Odpowiedziałam i natychmiast zrobiłam tkz. "poker face". No pięknie! Ja to jestem mądra! Po prostu zróbmy akcje na twiterze #Dianamistrzemspostrzegawczości…
- No to chyba problem rozwiązany! Liam, ja, Zayn i Louis przyjedziemy po was o 20. - Powiadomił, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- No.. Pewnie zaraz podleci do ciebie Perrie i wieczór przed imprezą spędzisz w towarzystwie Melanie, jej i El, więc.. - Powiedział.
- A no tak. - Przytaknęłam, po czym z powrotem skierowałam się do wyjścia.
- Do zobaczenia. - Powiedział wyprzedzając mnie z zamiarem pocałowania w policzek. Szkoda, że tak późno się zorientowałam, bo tak to nie spojrzałabym się na niego, a jego usta nie wylądowały by na moich! Mimo wszystko przy dotyku jego malinowych warg całkowicie się rozpłynęłam, oddając pocałunek. Loczek uśmiechnął się przez niego i kontynuował. Położyłam dłonie na jego karku, a on na mojej talii. W końcu zabrakło nam powietrza, przez co oderwaliśmy się od siebie. Harry uśmiechnął się promiennie i szepcąc ciche "No to cześć, królewno." wyszedł ze szkoły.
Ja stałam tam jak słup soli i nie potrafiłam się ruszyć. Dotknęłam palcami swoich ust, a kąciki moich ust mimowolnie się podniosły.
- DANI! - Zapiszczała blondynka zmierzając w moim kierunku, po czym rzucając mi się na szyję. Znałam Perrie nie cały dzień, a już wiedziałam, że mogę na nią liczyć w każdej sytuacji i, że będzie, a może nawet już jest, wspaniałą przyjaciółką.
- Słyszałaś o imprezie u Harrego? - Spytała, odrywając się ode mnie.
- Co ja gadam? - Zaśmiała się. - Na pewno ci powiedział!
- No tak.. Zaprosił mnie. - Powiedziałam.
- Dobra, to wpadniemy do ciebie z El około… hm… właściwie to zaraz! - Uśmiechnęła się ponownie.
- Okey to.. masz mój numer? - Spytałam, a ona pokiwała twierdząco głową, mówiąc przy tym "od Mel.". Uśmiechnęłam się i poszłam na przystanek autobusowy, słysząc przy tym krzyk Pezz, w którym powiadomiła mnie o godzinie przyjścia jej i dziewczyny Louisa.
Jak się dowiedziałam od przechodzącej staruszki w pobliżu nie ma żadnego przystanku autobusowego, więc byłam zmuszona iść na piechotę. Westchnęłam i zaczęłam iść do odległego o 10 km domu. Nagle koło mnie zatrzymał się
biały, sportowy samochód.
Szyba powoli się opuściła, a zza niej wyłoniła się głowa Styles'a. Z niedowierzaniem pokręciłam głową i kontynuowałam swoją wędrówkę, podczas kiedy Harry jechał samochodem w takim samym tempie co ja ( czyt. żółwiowym ).
- Może cię gdzieś podrzucić? - Spytał.
- Nie, wiesz.. nie lubię jak ktoś mną rzuca. - Powiedziałam.
- Dobra. To może wsiądziesz i zawiozę cię tam, gdzie księżniczka sobie życzy? - Spytał, przewracając oczami.
- Jakbyś jeszcze nie powiedział tego tak sarkastycznie to byłoby idealnie! - Zaśmiałam się wsiadając do samochodu chłopaka.
- Nie złe auto. - Oznajmiłam, po czym spotkałam się z dumnym wyrazem twarzy Loczka.
- Wiem! - Odpowiedział i wypiął klatkę piersiową, na co ja się zaśmiałam.
- To.. gdzie cię podwieźć, kochanie? - Uśmiechnął się.
- Najlepiej do domu, czyli ….., kochanie. - Powiedziałam, wystawiając język.
- Ech.. Gdybyś nie powiedziała tego tak sarkastycznie to byłoby idealnie! - Westchnął.
- Ej! To mój tekst, Styles! Znajdź sobie własny, kochanie! - Oburzyłam się.
- Z kolei "kochanie" to był mój tekst, więc jesteśmy kwita, choć nie ukrywam, że bardzo podoba mi się, gdy tak do mnie mówisz.
- W takim razie już wiem, jak do ciebie NIE mówić. - Skwitowałam, a on udał obrażonego.
- Kochanie. - Dodałam, a on się zaśmiał. Po paru minutach rozmowy zatrzymał się pod moim domem. Odpiełam pasy i odwróciłam do chłopaka.
- To pa. - Zaczęliśmy razem, a potem się zaśmialiśmy. Chłopak pochylił się by złożyć pocałunek na moim policzku.
- Tylko się nie pomyl! - Krzyknęłam "przejęta".
- Jasne. - Powiedział cmokając moje usta, a ja spojrzałam się na niego z wielkim znakiem zapytania na twarzy, on nie odpowiedział, więc rzuciłam " Do zobaczenia" i wyszłam z samochodu.
- Już jestem! - Krzyknęłam jak najgłośniej, gdy weszłam do domu. Usłyszałam trzask zbitego naczynia, a chwilę potem obok mnie pojawiła się wkurzona Melanie.
- NIGDY WIĘCEJ MNIE TAK NIE STRASZ! - Wysyczała.
- Przepraszam? - Zrobiłam minę zbitego psiaczka. Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się pod nosem.
- No dobra. Gadaj co się stało, już dawno nie byłaś tak rozanielona!
- Harry zaprosił nas na imprezę, Perrie i El zaraz będą, Harry mnie pocałował i chłopaki będą o 20. - Rzuciłam najważniejszą informacje w potoku innych, a Mel otworzyła buzię ze zdziwienia.
- Wow. Okey! Krótko mówiąc idziemy na imprezę do twojego chłopaka! - Wystawiła mi język.
- Harry to nie mój chłopak.
- Jeszcze nie! - W przeciągu godziny zdążyłyśmy się posprzeczać, zjeść obiad, posprzeczać się, pomalować paznokcie i jeszcze raz posprzeczać się, aż w końcu zadzwonił dzwonek, a do naszego domu wpadła wysoka blondynka z nieco niższą brunetką. - Zapiszczałyśmy, jak "typowe nastolatki", po czym zaczęłyśmy przygotowania. Efekt końcowy był niesamowity!
Perrie była ubrana w
TO, El w
TO, Mel w
TO, a ja w
TO.
- Wow.. Wyglądasz niesamowicie! - Zapiszczały moje przyjaciółki.
- Ja? Spójrzcie na siebie! - Zaśmiałam się. Odwróciłam się w stronę lustra i zaczęłam poprawiać szczegóły. Usłyszałam silnik samochodu na tyle głośny, bym mogła stwierdzić, że chłopacy już są.
Pierwsza wyleciała Eleonor, następnie Pezz, później Melanie i na końcu ja, która jak zwykle musiałam zamykać dom. Westchnęłam przeciągle, gdy znowu nie mogłam znaleźć kluczy.
- Długo każesz na siebie czekać. - Usłyszałam czyjś głos, ale wcale nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć kto to taki. Czułam perfumy Harrego, znam go dopiero nie cały dzień, a już ten zapach stał się dla mnie tak bardzo charakterystyczny.
- Nic nie poradzę, że dziewczyny nie chciały mi pomóc, zresztą chyba nie chciałeś, żebym wyglądała jak czarownica? - Spytałam, podchodząc do niego.
- N-nie. - Zająknął się, a ja prawie nie umarłam ze śmiechu. Harry, Harry Styles się zająknął!
- Z czego rżysz? - Powiedział kpiąco. Uspokoiłam się, w miarę możliwości.
- Czy, czy ty się zająknąłeś? - Znów zaczęłam się chichrać.
- Ja.. no, bo ty tak blisko stanęłaś… - Powiedział. Zaśmiałam się i pokręciłam głową, po czym ruszyłam w stronę drzwi.
- Wiesz Harry.. - Zaczęłam otwierając drzwi. - Wypadało by, żebyś zjawił się na swojej imprezie, chyba, że wolisz, żebym cię tu zamknęła…
- Nie, nie! - Wybiegł za drzwi, a po chwili siedział już w samochodzie. Zamknęłam dom i ruszyłam do samochodu loczka. Po paru minutach staliśmy przed wielką willą z której już dochodziła muzyka.
- Wygląda na to, że włamali się do mojego domu. - Zaśmiał się Styles, pokazując mi jedyne klucze do jego posiadłości. Weszliśmy do willi, a ja natychmiast skierowałam się do baru, gdzie siedziała już lekko podpita Pezz.
- Hej. - Powiedziałam, biorąc jednego drinka z baru, przekonując się o tym, jaki jest mocny. Wyjątkowo się tym nie przejęłam. To moja pierwsza impreza w Londynie i mam zamiar się trochę zabawić, tak samo jak Mel. Zaśmiałam się widząc blondynkę tańczącą na stole z Liamem.
- No cześć! - Odpowiedziała Perrie. Pogadałyśmy chwilę, po czym podeszli do nas Harry z Zaynem.
- Czy możemy poprosić piękne panie o taniec.. na stole? - Zapytał Hazza.
- Okey, ale poczekajcie, bo tak na trzeźwo to nie wyrobię. - Powiedziałam, duszkiem wypijając dwa mega mocne drinki, tak samo jak moja przyjaciółka.
* z perspektywy Harrego…
Po wykonanym przez Zayna, mnie, Perrie i Diane tańcu na stole ( który na pewno zapadł wszystkim głęboko w pamięć ) z powrotem usiedliśmy przy barze. Dani była już BARDZO mocno podpita, dlaczego patrzyłem tylko, czy przypadkiem sobie czegoś nie zrobi. Mówcie, myślcie, róbcie co chcecie, ale Diana była dla mnie kimś wyjątkowym, niestety. Według mnie miłość to słabość, coś co inni mogą wykorzystać na moją niekorzyść. Choć co ja tak naprawdę mogę o tym wiedzieć? No właśnie, nic.
- Zatańczysz? - Spytał jakiś brunet. Patrzyłem z zaciekawieniem na Di, a ona zawzięcie myślała nad tym co ma zrobić.
- Hm.. no.. okey. - Powiedziała, po czym wstała i podążyła za chłopakiem. Mimo kiepskiego światła to mogłem dać sobie głowę uciąć, że to Edward Sky. Ech, nienawidzę tego faceta! Ten facet "zaliczył" już więcej dziewczyn, niż większość chłopaków z naszej szkoły razem wziętych. Nie chciałem, żeby Diana stała się jego kolejną ofiarą, ale nie mogłem jej rozkazywać, w końcu nie byłem nikim, żeby móc mówić jej, co ma robić. Mogłem się tylko przyglądać nieśmiało tańczącej dziewczynie, i tak właśnie robiłem.
- Harry? Mówię coś do ciebie! - Usłyszałem zdenerwowany głos mulata.
- A tak. Przepraszam Zayn. - Odpowiedziałem, sięgając po następny trunek.
- Mówiłem, że nie mogę znaleźć Perrie, widziałeś ją może?
- Mhm, mówiła, że idzie do ogrodu z El.
- Dzięki. - Uśmiechnąłem się i wróciłem do obserwowania dziewczyny. Niestety nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Szybko wstałem i udałem się do salonu, gdzie wszyscy tańczyli. Tam też jej nie było.
GDZIE ONA JEST DO CHOLERY JASNEJ?
*z perspektywy Edwarda…
Widziałem obserwującego nas Harrego, w końcu tańczyłem z naprawdę seksowną laską, która mało tego, chyba przyszła z nim. Nie mogłem przepuścić takiej okazji! Gdy tylko Styles na chwilę się odwrócił, poprosiłem Dianę, żeby przenieść się w bardziej ciche miejsce. Bez zastanowienia zgodziła się. Wszedłem po schodach na pierwsze piętro i otworzyłem pierwsze lepsze drzwi, okazało się, że była to sypialnia gościnna - BINGO!
- Jak masz na imię? - Spytałam, chcąc wzbudzić w niej zaufanie.
- Diana, a ty? - Uśmiechnęła się przyjaźnie. To ten moment! Podszedłem do drzwi i zamknąłem je na klucz.
- Edward. - Powiedziałem. - Zapamiętaj to imię, bo za chwilę będziesz je krzyczeć. - Powiedziałem, a ona znieruchomiała.
*z perspektywy Harrego…
No pięknie! Nigdzie jej nie ma… Rozglądnąłem się po salonie, szukając jakiejkolwiek wskazówki. Ujrzałem całujące się pary na schodach, prowadzących na piętro. Uśmiechnąłem się pod nosem.
" No dobra, ostatni ratunek." - Powiedziałem do siebie i omijając pijanych nastolatków wszedłem na 1 piętro mojego domu. Sprawdziłem parę pokoi, ale nikogo, ani niczego tam nie było. Już chciałem schodzić z powrotem, gdy usłyszałem głos, a raczej krzyk dziewczyny. Płakała, na pewno płakała.
Natychmiast skierowałem się w stronę, z której dochodziły wrzaski, wcześniej jednak wyjmując zapasowy klucz z drzwi innego pokoju. Wiedziałem czyje to błagania, wiedziałem kto tam jest i co chce zrobić. Zacząłem biec, zatrzymałem się przed pokojem i cicho włożyłem klucz do zamka. Chciałem wziąć Edwarda z zaskoczenia, a do tego musiałem być niesłyszalny. Otworzyłem drzwi, a to co w nich zobaczyłem mnie przeraziło. Ed dobierał się do MOJEJ Diany! Dziewczyna mnie zobaczyła, ale szybko położyłem palec na usta, na znak, by była cicho. Zrozumiała mój przekaz i zamilkła. W tym momencie walnąłem pięścią z całej siły w głowę Edwarda.
- Wynocha stąd idioto! - Krzyknąłem, a ten z "podkulonym ogonem" wybiegł z pokoju.
Usiadłem przy skulonej dziewczynie i przykryłem ją kocem. Zamknąłem ją w szczelnym uścisku i podśpiewywałem cicho słowa piosenki, która ostatnio wpadła mi do głowy.
"You and I,
We don't wanna be like them,
We can make it till the end,
Nothing can come between,
You and I,
Not even the Gods above,
Can seperate the two of us,
No, nothing can come between,
You and I,
Oh, You and I…"
***
Kochani,
Rozdział miał być później,
ale jest teraz.
Dlaczego?
Wyjeżdżam i wracam dopiero 26 sierpnia…
Co prawda nie wiem, czy tam jest internet,
bo jak będzie to może coś dodam, ale wątpie…
Mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi tego za złe <3
Zapraszam do czytania,
Marry.