sobota, 30 sierpnia 2014

Szablon...

Kochani, 

Mam do was ważne ( przynajmniej dla mnie ) pytanie ;)
Czy ktoś tutaj umie robić szablony na bloga…?
Tak przyznaje się bez bicia, ja nie umiem xd
A chciałabym zamówić taki szablon. 

Będę naprawdę wdzięczna za każdą pomoc :)

Słodki gif z Zerrie <3


Kocham mocno, 
Mary.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 6 "Julie była dla ciebie ciężarem…"

Jeśli to czytasz to zostaw po sobie komentarz :) Dla ciebie to chwila, a dla mnie uśmiech i motywacja :)

                                                                                                "Kiedy ktoś ustami wypowiada kłamstwa,
                                                                                                                   często mówi prawdę oczami."
                                                                                                                                        Agatha Christie 
* z perspektywy Melanie

Bezsenność. Od wielu lat na nią choruje. Wynikała ona z problemów rodzinnych, o których.. nie mam zamiaru mówić. To zamknięty rozdział w moim życiu i nie mam zamiaru go otwierać, jeśli to nie będzie potrzebne. Wraz z poznaniem Diany, moja choroba się skończyła. Dzisiaj jest pierwsza noc, od kąt znowu mi doskwiera. Mimo, że Julie nie była moją siostrą to przeżywam to tak samo jak Dan. Byłam nawet przy jej narodzinach! Jest dla mnie jak rodzina, mimo, że tak naprawdę do niej nie należy. Widać jak Diana to przeżywa. Nigdy nie potrafiła ukrywać swoich uczuć, była bardzo wrażliwa, a ja.. cóż.. też jestem, ale nie pokazuje tego tak, jak moja przyjaciółka.
- To moja wina, to wszystko to moja wina! - Powiedziała Dani, wycierając łzy.


- Do jasnej cholery! Uspokój się kobieto! To nie twoja wina! - Wybuchł Harry, który siedzi z nami na tym komisariacie już 3 godzinę. Szczerze mówiąc zdziwiłam się jego zachowaniem i samą obecnością tu. Jednakże jestem mu wdzięczna, bo nie zawsze potrafię opanować dziewczynę, a mu najwyraźniej się udało, bo natychmiast zamilkła.
- To nie twoja wina. To niczyja wina, Diano. - Powiedział już całkiem spokojnym tonem, Styles.
Dan złapała się za głowę i zaczęła nią potrząsać, jakby chciała pozbyć się wszystkich niepotrzebnych myśli, co zresztą pewnie próbowała. Jednak gdy ta próba się nie powiodła oparła głowę o nadgarstki i zaczęła ciężko oddychać. Hazz przytulił ją mocno. Czy już mówiłam jak bardzo chciałabym, żeby w tej chwili ktoś przekazał mi trochę ciepła.. Nie? W takim razie mówię. Nie mogę wytrzymać tego napięcia, mam ochotę wstać i coś rozwalić. DOSŁOWNIE.
"A w sumie, co mi zrobią?" - Pomyślałam. Podniosłam się z niewiarygodnie niewygodnego krzesła i zaczęłam rozglądać w celu znalezienia czegoś na czym mogłabym wyładować swoje emocje. Nie znajdując niczego bardziej odpowiedniego z całej siły walnęłam w obiekt na którym siedziałam parę ostatnich godzin.
- Panienko! - Zwróciła mi uwagę jakaś starsza Pani, która zapewne chciała zgłosić kradzież swojej, jakże cennej, torebki, przez jednego z dzieciaków, które zakładały się o podobne sprawy.
Spiorunowałam ją wzrokiem i przez chwilę kobieta stała się kolejnym obiektem wyładowań za dużych pokładów negatywnej energii. Pewnie rzuciłabym w staruszkę kolejną mieszanką przekleństw i epitetów, gdyby nie policjant wychodzący z sali, jak mniemam, przesłuchań.
- Pani Diana Norton? - Spytał, a raczej stwierdził. Moja przyjaciółka natychmiast wyswobodziła się z uścisku chłopaka i podążyła za mężczyzną.

* z perspektywy Diany…

Szłam za dobrze zbudowanym policjantem, którego nawet mogłabym nazwać przystojnym, gdyby nie różnica wieku pomiędzy nami, która mogła wynosić nawet z 30 lat.. Potrząsnęłam głową.
"Głupia!" - Skarciłam się w myślach. Moja podświadomość miała rację, Julie zniknęła, a ja zastanawiałam się nad wiekiem stróża prawa, który zajmował się sprawą jej zaginięcia.
Funkcjonariusz Black, jak zdążyłam przeczytać na plakietce, zdobiącej jego mundur, otworzył masywne drzwi i przepuścił mnie przodem. Skinęłam głową, co miało zastąpić podziękowanie, i usiadłam na KOLEJNYM niewygodnym krześle. Rozejrzałam się. Dwa ciemnobrązowe krzesła, a pomiędzy nimi metalowy stół. Ściany były szare, a zamiast jednej z nich była wielka szyba, tkz. "lustro weneckie". Wzdrygnęłam się, gdy poczułam za mocną klimatyzację i za ostre światło skierowane na moją osobę. Czułam się, jakbym to ja uprowadziła moją siostrę. Skrzywiłam się na tą myśl i skierowałam swój wzrok na policjanta, który właśnie zasiadał naprzeciwko mnie.
- Tak więc.. Nazywasz się Diana Norton i masz 17 lat? - Spytał.
- Właściwie to za tydzień 18. - Poprawiłam go. Uśmiechnął się pod nosem i raczył obdarzyć mnie pojedynczym spojrzeniem, które i tak po paru sekundach skierował na papiery. Ściągnął z nosa okulary i potarł ręką oczy.
- No dobrze Diano. - Powiedział i uśmiechnął się lekko w celu dodania mi otuchy, co zdecydowanie mu nie wyszło. Widząc moją skrzywioną minę, ponownie przybrał swoją obojętną minę.
- Co się stało dnia 20 września około godziny 18? - Spytał.
- Ja.. um.. nie wiem. Nie było mnie tam. - Powiedziałam.
- Ach.. Może zacznijmy od początku. Z zeznań Pani Brown wynika, że wprowadziłaś się do domu obok razem z Julie Norton i Melanie Blue, zgadza się? - Skinęłam głową.
- Obie nie jesteście pełnoletnie, dlaczego więc opiekowałyście się 6 letnią Julie?
- Przeprowadziłyśmy się do Londynu z Loss Angeles. To było marzenie moje i Melanie. Dostałyśmy tą możliwość od rodziców, bo oni również się wyprowadzają, jednakże mieli jeszcze w planach delegację, dlatego na ten miesiąc miałyśmy zająć się Jul. - Wytłumaczyłam.
- Ale nie zajmowałyście się nią 20 września. - Stwierdził, marszcząc brwi.
- Tak, my.. Chciałyśmy iść na imprezę. Sąsiadka, Pani Amelia Brown, była poinformowana przez nas i naszych rodziców o tym, że czasami będzie zajmować się Julie. Melanie po szkole od razu zawiozła moją siostrę do sąsiadki, a my poszłyśmy do znajomych.
- Od razu?
- Nie, dopiero koło 20.
- A co robiłyście wcześniej?
- Przygotowywałyśmy się.
- Same?
- Nie, z przyjaciółkami.
- Imiona i nazwiska, proszę.
- Perrie Edwards i Eleonor Calder.
- Dobrze. Jak dotarłyście na przyjęcie?
- Odwieźli nas przyjaciele.
- Rozumiem. Pani Brown powiedziała, że Julie zniknęła około godziny 18. Na przyjęcie poszłyście o 20. To są 2 godziny, kiedy nie odbierałyście telefonów. Dlaczego?
- My.. nie sądziłyśmy, że będą potrzebne i wyłączyłyśmy je. - Powiedziałam, miałam nadzieję, że to już dość tych bezsensownych pytań.
- Dobrze, to już ostatnie pytanie. Czy miałaś coś wspólnego z zaginięciem Julie? - Spytał, a ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.


Liczyłam, że funkcjonariusz Black, zaraz dołączy do mnie z kolejną dawką śmiechu, ale on patrzył na mnie zupełnie poważne, podnosząc jedną brew ku górze.
- Pan na poważnie?! - Krzyknęłam, nie mogąc powstrzymać mojego podniesionego tonu. Jak on śmiał? Jak on mógł? Że niby ja?! Własną siostrę?! Boże.. Nie wierzę!
- Całkiem poważnie, Diano. Często bywają takie sytuacje. Julie była dla ciebie ciężarem, jesteś młoda, a rodzice kazali ci się nią zajmować..
- JAK PAN MOŻE?! - Krzyknęłam na całe gardło. Nie chciałam się uspokoić, chciałam pokazać moją złość. Tu i teraz, nie zależnie od okoliczności.
- Proszę się uspokoić. Rozumiem, jeżeli to Pani sprawka, w końcu jest dużo takich przypadków.
- Nie wierzę. - Powiedział i wstałam z miejsca. - Jeśli będzie Pan miał jakieś PRAWDZIWE informacje, proszę do mnie zadzwonić. - Powiadomiłam i zdenerwowana upuściłam pomieszczenie.
- JESTEM WŚCIEKŁA! - Krzyknęłam na całą komendę policyjną, gdy tylko ujrzałam Mel w towarzystwie Harrego.
- Czemu? - Zaśmiała się Melanie, której chyba poprawił się humor, od naszego ostatniego spotkania.
- Ten idiota, spytał się mnie, czy miałam coś wspólnego ze zniknięciem Julie!


- Haha! - Wybuchła śmiechem. "Och, czyli jednak nie jestem nienormalna!" - Pomyślałam widząc reakcje Blue.
- Pierdolisz. - Stwierdziła.
- No właśnie nie! Ech.. - Westchnęłam i usadowiłam się obok mojej przyjaciółki.
- To co robimy? - Spytał Harry. Odwróciłam się do niego z miną typu "SERIO?!". Chyba zrozumiał, bo przewrócił oczami i wlepił swój wzrok w błękitno-białą ścianę.
- Siedzenie na komisariacie nic nie da, wiecie o tym? - Dodał.
- Harry ma rację, Diana. Gdyby coś wiedzieli to by nam powiedzieli. - Westchnęła Melanie.
Nie chciałam opuszczać komisariatu, czułam się, jakbym tym samym opuszczała Julie.
- Um.. Ja.. chyba jeszcze tu zostanę. - Powiedziałam i wygodniej usadowiłam się na krześle.
- No chyba nie. - Powiedział Harry, po czym podniósł mnie z krzesła i przerzucił przez ramię.
- IDIOTO PUŚĆ MNIE! - Krzyczałam i waliłam go w plecy, jednak po chwili zrezygnowałam, widząc, że z tego nie ma najmniejszego pożytku. Mel wyjęła telefon i zaczęła nas nagrywać, gdy wybiegliśmy z komisariatu. Nie jestem pewna, ale chyba jakaś babcia zdzieliła Harrego w między czasie torebką…

* z perspektywy Perrie…

- Wysłałam do Diany chyba z 20 SMS'ów! - Zwróciłam się do El, która aktualnie przeglądała gazetę o modzie, co chwile rzucając pod nosem komentarze typu "Boże, jaki obrzydliwy kolor…", "Kto by w tym chodził..?"… Pewnie myślała, że nikt tego nie usłyszy, chociaż stałam z pięć metrów od niej.
- Nie przejmuj się tak. - Przewróciła oczami i zamknęła pismo z hukiem rzucając je na stolik.
- Może jest zajęta? - Spytała, choć dla mnie było to stwierdzenie.



- A co jeśli coś się stało? - Zapytałam. Spojrzała na mnie z politowaniem, na co ja gwałtownie się obróciłam i z powrotem chwyciłam telefon.
- To ostatni SMS, bo zabiorę ci telefon! - Krzyknęła El z kuchni. Westchnęłam i zaczęłam pisać kolejną wiadomość do przyjaciółki.

Do: Diana

Proszę oddzwoń. Elka atakuje. S-O-S! 
Perrie

Spojrzałam się na ekran i jeszcze raz przestudiowałam tekst, po czym nacisnęłam przycisk "Wyślij".
Schowałam urządzenie do tylnej kieszeni spodni i poszłam zrobić coś do jedzenia. Zawsze jem, gdy się denerwuje… Jeśli będę utyta to Diana serdecznie tego pożałuje!

* z perspektywy Harrego…

- Zachowujesz się jakbyś miała robaki w tyłku. - Stwierdziłem, patrząc na dziewczynę kręcącą się na przednim siedzeniu samochodu. Spojrzała na mnie wrogo, po czym odchyliła głowę i wzięła kilka głębokich wdechów.
- Przepraszam. Po prostu.. Denerwuje się. Jul jest dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu. Nie zniosłabym gdyby coś jej się stało. - Powiedziała.
- Nie przejmuj się tak. To nic nie da. - Odpowiedziałem i skierowałem swój wzrok ponownie na jezdnie. Po paru minutach zatrzymaliśmy się pod domem moim i chłopaków. Z trudem przekonałem dziewczyny, że nie powinny być teraz same. Mel szybko wysiadła z samochodu, oznajmiając przedtem, że idzie szukać Liam'a. Cieszę się, że mu się układa. Cóż.. po ostatnim związku, z nie jaką Danielle*, nie trzymał się najlepiej. Otworzyłem drzwi samochodu i również z niego wysiadłem.
Diana była już na ganku, więc szybko zamknąłem pojazd i powędrowałem za dziewczyną. Znam ją dopiero trzy dni, a czuje się, jakbym znał ją całe życie. HARRY! Gadasz jak ci faceci w kiczowatych komediach romantycznych, które każda dziewczyna kazała ci oglądać. Zamrugałem kilka krotnie oczami, widząc przyglądającą mi się Dianę.
- Jest już dwunasta.. Ja chyba pójdę spać. - Oznajmiła, drapiąc się po ręce.
- Taak. Ja też. - Powiedziałem i już mieliśmy kierować się na górę, kiedy przerwała nam wysoka, blondynka - Perrie.
- Diano Izabello Norton, czy ty wiesz jak ja się o ciebie martwiłam?! - Wydarła się na całe mieszkanie.
- Ryzykowałam wymuszonym oddaniem telefonu Eleonor, a ty nawet się nie przywitasz?!
- Skąd znasz moje drugie imię? - Spytała, krzyżując ręce na piersiach.
- Nie istotne. - Stwierdziła Pezz i wzruszyła ramionami. Przytuliła Dianę i poinformowała, że jutro mamy szkołę i "nie ma zamiaru wyglądać jak troll", więc idzie spać.
Zaśmiałem się i skierowałem do sypialni. Dziewczyna od razu poszła do łazienki.
Rozebrałem się i położyłem na łóżku, kiedy usłyszałem dźwięk SMS'a.

Od: Ian

Mamy nową zdobycz. 
Jutro, 20 przed magazynem.
Bądźcie wszyscy.
Ian

Westchnąłem i z powrotem opadłem na posłanie ciężko oddychając.
- Harry, wszystko okey? - Spytała Diana, która właśnie wróciła z łazienki. Zrobiłem jej miejsce na łóżku, ale widząc jej nie pewny wzrok zaśmiałem się.
- Nic ci nie zrobię, tak? - Spytałem.
- Nie jestem tego taka pewna. - Stwierdziła, kładąc się na samej krawędzi łóżka.
- Och przestań! - Westchnąłem i przyciągnąłem ją do siebie, całując w czoło.
Czując, że dziewczyna wtuliła się we mnie szepnąłem.
- Dobranoc, słonko…



***

* To taka mała zmyłka ;) 
Nie mam nic do Danielle ;D

No więc tak.. 
Wiem, że trochę sobie odpuściłam xd
Że trochę kiepski ;-;
ale wszystko da się naprawić ;D
Po prostu akcja nie rozkręca się tak szybko ;(
Szczerze mówiąc dopiero teraz wkręciłam się serial 
"Słodkie kłamstewka" i obejrzałam cały pierwszy sezon w dwa ostatnie
dni i tak troszkę o wszystkim zapomniałam, 
a mam jeszcze do obejrzenia ponad 3 sezony..
z resztą zaraz zaczyna się szkoła ;(
Ale postaram się o jak najszybsze dodanie rozdziału :)

Wiem, że chcesz skomentować :D
Proszę… :)

Kocham mocno, 
Mary. 



poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Moi kochani,
Szósty rozdział już w drodze…
A ja mam tylko jedno pytanie:
Czy ktoś tu jest?
Wydaje mi się, że stać was chociaż na 1 komentarz!
Ja naprawdę się staram ;)
Nienawidzę być, jak te blogerki, którym zależy tylko na komentarzach, 
wcześniej tego nie rozumiałam, ale teraz wiem, 
że to naprawdę pomaga! :D

Tak więc, bardzo bym prosiła o komentarze,
pozytywne, negatywne, w zależności od waszych odczuć xd

Dziękuje wszystkim, którzy czytają, 
a jeszcze bardziej tym, którzy komentują

Kocham mocno,
Mary.


P.S. Harruś na dobranoc <3


niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 5 "Niech ta kobieta przestanie tyle gadać!"

Jeśli to czytasz to zostaw po sobie komentarz :) Dla ciebie to chwila, a dla mnie uśmiech i motywacja :)

                                                                                        "Być człowiekiem, to czuć, kładąc swoją cegłę,
                                                                                                że bierze się udział w budowaniu świata"                                
                                                                                                                        Antoine de Saint-Exupery


*z perspektywy Diany…

" Ciemność… To jedyne co widzę. Zamykam oczy, próbując zasnąć, lub pojawić się w innym, lepszym miejscu. Ale tak się nie dzieje. Moje oczy nie chcą przyzwyczaić się do wszechobecnej ciemności. 
Nagle błyska jakieś światełko, dostrzegam je wyraźnie, bo to jedyne źródło światła. Widzę dokładniej, widzę postać. Chce uciekać, ale nie mogę. Patrzę w dół. Widzę moja ciało, poobijane, przykute do krzesła. Wiercę się, ale nie mogę się uwolnić. Staram się uspokoić, ale im bliżej jest postać, tym moje serce bije szybciej. Odruchowo chce się za nie złapać, ale znowu nie mogę. Zapominam o skrępowanych rękach. Kręcę się na krześle, w miarę możliwości, które są w tej chwili niebywale małe. Czuje zimną ciecz na policzkach, gdy wlatuje do moich ust orientuje się, że to łzy. Próbuje je zatamować, ale nie mogę. Nic nie mogę zrobić, jestem bezsilna. Nienawidzę bezsilności. Nic nie mogę na nią poradzić. Cień wchodzi w strużkę światła. Teraz widzę, że to mężczyzna. Ale nie byle jaki. 
Brązowe oczy i kasztanowe włosy, zaczesane do boku wskazują na jedną osobę - Edward. Wzdrygam się i zaczynam płakać jeszcze bardziej, choć tak bardzo nie chcę. Boje się, nie chce się do tego przyznać, ale on to wie. Widzę jego chytry uśmiech i zmrużone oczy. Wiem co chce zrobić, wiem co zrobi. Przewraca moje krzesło i mówi:
- Zabawimy się kochanie."

- Nie! - Krzyknęłam, na tyle głośno, by każdy w pobliżu mógł mnie usłyszeć. Spociłam się jakbym właśnie przebiegła maraton. Poprawiłam włosy i zaczęłam chaotycznie się rozglądać. Wybuchłam płaczem, czując na sobie czyjąś rękę, chciałam ją strzepnąć, ale nie potrafiłam.
- Ci, Diano.. Wszystko jest dobrze. Nie bój się, to tylko zły sen, nic ci nie grozi, nie płacz. - Usłyszałam męski głos, wtuliłam się w mojego wybawiciela. Pachniał nieznanymi mi perfumami i gumą do żucia o smaku mięty - Harry. Uśmiechnęłam się przez łzy, spoglądając na niego.
- Przepraszam, zakładam, że cię obudziłam. - Powiedziałam, wycierając ręką mokre policzki.
- Skąd pomysł, że spałem? - Zapytał, a ja ponownie się uśmiechnęłam.
" Co ten facet ze mną robi?!" - Spytałam siebie w myślach, choć doskonale wiedziałam o co chodzi.
- Cóż.. - Udałam zamyśloną. - Może dlatego, że jest.. - Spojrzałam na zegarek. - Szósta rano?
Zrobił minę typu "UPS! Wpadka!", zaśmiałam się cicho.
- Nie masz zamiaru już spać, nie? - Podniósł jedną brew. Zamyśliłam się i dopiero teraz spostrzegłam, jak bardzo boli mnie głowa. Zasyczałam, łapiąc się za nią.
- Kac morderca? - Usłyszałam, na co tylko pokiwałam głową.
- Chodź. - Harry złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi. Posłusznie udałam się za nim, modląc się, żeby jego sposób na kaca, pomógł. Zatrzymał się dopiero w kuchni, sięgając do jednej z szuflad. Wyjął z niej białe opakowanie, a z lodówki butelkę wody. Zdziwiłam się tym, jaki był rozeznany we wszystkim co mieściło się w pomieszczeniu.
"Przecież to dom jego przyjaciela, idiotko!" - Powiedział cichy głosik w mojej głowie, no po prostu genialnie! Moja podświadomość mnie nienawidzi!
- Dzięki. - Szepnęłam i przejęłam od niego magiczne "antidotum". Łyknęłam tabletki, popijając je przed to wodą. Po paru minutach ból zaczął ustępować.
- NIGDY WIĘCEJ NIE PIJE. - Oznajmiłam, siadając przy dużym, kuchennym stole. Po chwili Harry usiadł obok mnie.
- Jasne, każdy tak mówi. - Zaśmiał się.
- Jesteś głodna? - Kontynuował.
- Szczerze? - Pokiwał głową. - W ogóle. Przez to wszystko straciłam apetyt.
- Jesteś przeciwieństwem Niall'a! - Prawie wykrzyknął, ale szybko posłałam mu spojrzenia, mówiące o tym, żeby siedział cicho. Uśmiechnął się najwyraźniej rozbawiony całą sytuacją.


- Nie chichraj się! - Powiedziałam, mimowolnie sama zaczynając to robić.
- Przepraszam, no! - Uspokoił się i zaczął pić wodę, którą zabrał mi z ręki. Posłałam mu oburzone spojrzenie, które szybko przerodziło się w lekki uśmieszek. Spojrzałam na kremowy zegar, wiszący nad lodówką. Już jest 8.00?! Siedziałam tu dwie godziny?! Jak?! Hazz jakby myśląc o tym samym, przeczytał godzinę znajdującą się na urządzeniu i wytrzeszczył oczy.
- Wow. - Wyrwało mu się. - Dobra.. Może znajdziemy twoją przyjaciółkę i odwiozę was do domu? - Zaproponował. 
- Jasne, tylko.. muszę jeszcze odebrać siostrę. - Powiedział, czując jak czerwienieją mi się policzki. W sumie nie znałam przyczyny.
- Masz siostrę? - Zdziwił się.
- Tak, ma na imię Julie, ma sześć lat. - Wytłumaczyłam, a on uśmiechnął się głupkowato.
- Fajnie. - Powiedział i ruszył w kierunku schodów. Podążałam za nim.
- Chyba wiem, gdzie jej szukać.
- Pokój Liam'a? - Spytał, a ja pokiwałam głową. Otworzył odpowiednie drzwi, nie przejmując się pukaniem, ani niczym takim. Przepuścił mnie, a ja zaczęłam się niekontrolowanie śmiać, tak samo jak Styles.


Melanie poderwała się z łóżka, zasłaniając się kołdrą, na co podniosłam jedną brew i zaczęłam jeszcze bardziej się śmiać. Po chwili oboje leżeliśmy na podłodze i tarzaliśmy się po niej, próbując złapać oddech.
- Już pośmialiście się? To bądźcie cicho, bo rozpierdala mi łeb! - Warknął Liam, a ja przekręciłam głowę.
- Liam! Ty przeklinasz! - Powiedział nadzwyczajnie zdziwiony Harry.
- Jestem z ciebie dumny! - Wykrzyknął i rzucił się na biednego szatyna. Ponownie zwijałam się z nadmiaru endorfin, tym razem w towarzystwie Mel, która również cierpiała z powodu nadmiaru alkoholu, bo po chwili trzymała się za głowę, jakby zaraz miała wybuchnąć.
Ściągając Styles'a z Payn'a ( jak to brzmi… ) wypchnęłam go z pokoju, każąc Mel ubrać się i przypominając, że czekamy na nią w samochodzie. Pospieszyłam chłopaka, gdyż zapomniałam, że sami nie jesteśmy ubrani. Po prostu jestem mistrzem! Pobiegłam do pokoju z nadzieją znalezienia czegoś do założenia, w mojej torbie. Na szczęście nie okazałam się na tyle głupia ( co jest aż dziwne ), żeby nic ze sobą nie wziąć. Wydałam z siebie bezgłośny okrzyk radości, wyciągając ubrania  ( bez apaszki ) i biegnąc z nimi w ekspresowym tępię do najbliższej łazienki.
- BOŻE HARRY ZASŁOŃ SIĘ! - Krzyknęłam, cała czerwona, gdy okazało się, że wparowałam do zajętej łazienki. No kurcze, mógłby się chociaż zamknąć!
- A co przeszkadza ci? - Zaszydził Styles, odwracając się w moją stronę.
- Boże.. - Westchnęłam. - Wypad z łazienki, okey?! - Ponownie krzyknęłam, mając nadzieje, że to przekona chłopaka, by ustąpił mi łazienki. Podniósł ręce do góry w obronnym geście i lekko się przepychając wyszedł z pomieszczenia. Odetchnęłam i założyłam na siebie ubrania, wiedząc, że nie będę miała czasu na nic więcej. Użyłam jeszcze tylko kredki do oczu, tuszu i kremowego błyszczyka.
Z zamkniętymi oczami weszłam do pokoju, na wypadek, gdyby Harry postanowił się nie ubrać.
- Diana, nie wygłupiaj się! Jestem ubrany, tak? - Zaczął się śmiać, a ja uchyliłam leciutko jedną powiekę, by sprawdzić, czy to nie kolejny idiotyczny żart ze strony chłopaka. Odetchnęłam z ulgą widząc Harrego w czarnych spodniach, białym t-shircie i białych Conversach.
- Choć. - Powiedziałam cicho, schodząc po schodach. Po chwili oboje siedzieliśmy w samochodzie Hazzy i czekaliśmy na rozanieloną Melanie.
- Hej, hej! Sorry, że musieliście czekać, ale musiałam pożegnać się z Liamem! - Wykrzyknęła rozmarzona. Prychnęłam pod nosem, starając się ukryć to, jak bardzo chce mi się teraz śmiać. Zabójcze spojrzenie mojej przyjaciółki zdecydowanie mi w tym pomogło.
- To gdzie mam jechać? - Spytał Harry, na co podałam mu dokładny adres Pani Brown, czyli sąsiadki, która opiekowała się Julie. Po 30 minutach zatrzymaliśmy się w niewielkim białym domku z niezwykle zadbanym ogródkiem. "Typowo angielski." - Pomyślałam i wyszłam z pojazdu.
Weszłam po kilku, marmurowych schodkach, prowadzących na ganek i zapukałam parę razy. Czekałam dobry moment na jakąkolwiek reakcję. W przypływie irytacji ścisnęłam rękę, zapominając o tym, że trzymają Harry.
- Ał! - Wydał z siebie udawany pisk i zaczął rozmasowywać bolące miejsce. Zaśmiałam się cicho i zapukałam powtórnie. W końcu usłyszałam skrzypnięcie drzwi i charakterystyczny dźwięk odblokowywania zamków. Moim oczom ukazała się 60-letnia Amelia Brown. Miła, starsza kobieta, która mimo wszystko tryska dobrą energią. Poza tym zawsze służy pomocą, co chyba najbardziej w niej lubię. Uśmiechnęłam się do niej szczerze, ale ona tylko wybuchła płaczem i przytuliła się do mnie. Zdezorientowana nie odwzajemniłam uścisku, tylko zaczęłam rozglądać się szukając jakiegokolwiek wytłumaczenia, jej nagłego rozklejenia się.
- B-boże Diana, jak dobrze cię w-widzieć! - Wyjąkała, ocierając łzy z jej mocno zaczerwienionych policzków.
- Mi Panią też miło widzieć, ale czy coś się stało? Jest Julie? - Pytanie o moją siostrę w sytuacji, gdy kobieta płakała, może nie było na miejscu, ale wiedziałam, że nie będę potrafiła jej pomóc, nawet w najmniejszym stopniu, poza tym LEDWO JĄ ZNAŁAM!
- Och.. Dzwoniłam do ciebie wczoraj, a nawet dzisiaj. - Powiedziała, a ja odruchowo wyciągnęłam telefon z torebki, by sprawdzić, czy rzeczywiście Pani Brown nie mogła się do mnie dodzwonić i co było tego przyczyną.

Od: Pani Brown 

Kochanie, pewnie nie możesz rozmawiać, ale to bardzo ważne. 

Oddzwoń, proszę.

Diano, to naprawdę ważna sprawa! 

Oprócz SMS miałam również 26 nieodebranych połączeń od kobiety.
- Kurcze. - Mruknęłam. - Bardzo Panią przepraszam… Em… Co z Jul? - Ponowiłam pytanie.
- Julie.. Och Diano, dzwoniłam, bo to właśnie chciałam ci przekazać. Ja doprawdy nie wiem jak to się stało i jak mogłam do tego dopuścić, jestem naprawdę nieodpowiedzialna…- Kobieta praktycznie nie stawiała kropek między zdaniami. Wytężyłam słuch i starałam się jak najwięcej zrozumieć, ale słyszałam tylko urywki zdań.
Niech ta kobieta przestanie tyle gadać! - Krzyczałam w myślach.
- Do rzeczy. - Przerwał jej Harry. - Proszę. - Dodał, gdy zrozumiał, że to było mocno nie na miejscu, chociaż sama miałam ochotę wejść jej w pół słowa i w końcu dowiedzieć się o co chodzi.
- Przepraszam… Byłyśmy wczoraj w parku, usiadłam na ławce, a Julie pobiegła pobawić się. Cały czas się na nią patrzyłam, ale zadzwonił telefon, to był lekarz mojego męża i ja, no musiałam odebrać! Rozmawiałam chwileczkę, doprawdy chwileczkę! Ale Ju zniknęła. Szukałam jej wszędzie, pytałam jej koleżanek, rodziców, którzy bawili się z dziećmi, ale nikt jej nie widział, nikt. - Pod koniec zdania zaczęła płakać, a ja stałam nieruchomo. Słyszałam krzyk Harrego, trzask drzwi od samochodu, zdezorientowaną Melanie, która chciała się dowiedzieć, co zaszło, tłumaczenia Pani Brown… Ale to wszystko było jak przez mgłę. Ktoś zaczął mną potrząsać, ale ja nie reagowałam. Moja głowa mogła przetworzyć tylko jedną myśl.

MOJA MAŁA JULIE ZNIKNĘŁA.

***
No więc tak, 
przepraszam, że musieliście tak długo czekać, 
przepraszam, że rozdział nie jest za długi,
mimo, że czasu miałam dużo…
Przepraszam, że jest kiepściutki xd
Ale mam nadzieję, że reszta będzie lepsza ;)
Chyba nie muszę przypominać o komentarzach, nie?

NAPRAWDĘ PROSZĘ, KOMENTUJCIE…

Kocham was bardzo mocno,
Mary.



sobota, 16 sierpnia 2014

Dobra nowina!

Dobra nowina jest taka, 
że okazało się, że będę miała internet! 
Niestety, mama będzie pracowała na komputerze, 
więc nie wiem, czy uda mi się sklecić jakiś rozdział i jeszcze go dodać xd
Mam jednak nadzieję, że mama wykaże swoją wielkoduszność
i da córce napisać rozdział! xd

Tak, więc dziękuje wszystkim ( jeżeli ktoś tu jest ) 
za cierpliwość :)

Kocham was mocno,
Marry.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 4 "Mam dla ciebie propozycje."

Jeśli to czytasz to zostaw po sobie komentarz :) Dla ciebie to chwila, a dla mnie uśmiech i motywacja :) 

                                                                                                                   "Kręcąc się na karuzeli życia,
                                                                                                                     nie zapomnij iść do przodu." 
                                                                                                                                                   Lia Mort

*z perspektywy Diany

Właśnie kończyła się ostatnia lekcja, a ja do tej pory nie widziałam Harrego. Myślcie co chcecie, ale trochę się zmartwiłam, bo wydaje mi się, że powiedziałam coś nie tak.

"I jak? - Usłyszałam głos Harrego.
-Wow. - Szepnęłam. - Byłeś… niesamowity.. - Szybko spoliczkowałam się w myślach, gdy doszło do mnie co tak naprawdę powiedziałam. 
- Dzięki. - Zaśmiał się, a na moich policzkach od razu zagościł szkarłatny rumieniec. 
- Em.. To.. Koniec apelu? - Spytałam. 
- Chyba tak. - Odpowiedział obojętnie."

Dobra, chyba jednak opcja "powiedziałam coś nie tak" nie wchodzi w grę, więc co się stało?
Panikujesz, bo Harry ci się podoba! - Odezwał się głosik w mojej głowie.
Wcale nie! - Zaprzeczyłam, choć wcale nie było to konieczne… Chyba zaczynam świrować.
Tak! Nie widziałaś go od paru godzin! - Znów usłyszałam cichy głosik. W tym momencie sama siebie zagięłam. Ostatni raz widziałam chłopaka chwilę po apelu, czyli koło 2 lekcji, a teraz kończyła się 7, a ja już panikowałam.. Dobra to nie jest normalne.
- Panno Diano, czy ja Pani nie przeszkadzam? - Kolejny głos, który odezwał się gdzieś w mojej głowie.
- Panno Diano! - Ktoś ewidentnie się obruszył i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że to już nie był upirdliwy głosik w mojej głowie, a dumny głos Pani Ween, nauczycielki fizyki. Podniosłam na nią swój wzrok, ale szybko go opuściłam widząc mocno zaczerwienioną twarz profesorki.
- Nie, nie.. przepraszam. - Uśmiechnęłam się słodko, a ona odpuściła. W duchu odetchnęłam z ulgą, bo nie chciałam robić sobie problemów już pierwszego dnia szkoły. Szczerze mówiąc to, że nie miałam jeszcze z nikim "na pieńku", było istnym cudem, znając mój niewyparzony język i wybuchowy charakter. Do końca lekcji starałam się słuchać nauczycielki, albo chociaż sprawiać wrażenie, że słucham. W końcu zadzwonił dzwonek, a ja zaczęłam się szybko pakować.
- Mam pomysł. - Powiedziała uśmiechnięta Melanie.
- Jaki? - Podniosłam jedną brew, nadal się pakując.
- Odebrałabym Jul z przedszkola i zawiozłabym do Pani Sky.
- Pani Sky? - Spytałam, nie mając pojęcia kto to taki.
- Nasza sąsiadka. - Zaśmiała się.
- Pamiętasz? Będzie zajmować się Jul. I pomyślałam, że mogłybyśmy się zabawić! W końcu jest piątek, ktoś na pewno robi imprezę, jakoś się wkręcimy, a jak nie to pójdziemy do klubu. - Zasypywała mnie informacjami, a ja tylko przytakiwałam. Stwierdziłam, że Mel ma rację, więc zgodziłam się, a dziewczyna tylko zabrała ode mnie kluczyki i pobiegła do samochodu. W klasie nie było już nikogo, więc szybko spakowałam pozostałe rzeczy, niestety torba mi upadła. W sumie dziwne by było, gdybym mogła normalnie wyjść! Schyliłam się i zaczęłam zbierać rzeczy, które z niej wypadły, przy upadku, gdy usłyszałam trzask zamykających się drzwi. Szybko wstałam waląc się przy tym w głowę ławką.
- Ał! - Zapiszczałam i zaczęłam rozmasowywać miejsce uderzenia.
- Wow, naprawdę jesteś niezdarą. - Usłyszałam czyjś śmiech i natychmiast się odwróciłam.
Przede mną stał Harry w całej okazałości.
- Bardzo śmieszne. - Powiedziałam i z zamiarem opuszczenia klasy udałam się do drzwi.
- Mam dla ciebie propozycję. - Oznajmił szybko do mnie podbiegając i łapiąc za rękę.
Spojrzałam się na niego zdezorientowana, ale to go najwyraźniej nie speszył, tylko jeszcze splótł moje palce ze swoimi. Po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze…
- Jaką? - Spytałam, poprawiając bluzkę.
- Dzisiaj organizujemy imprezę. - Powiedział.
- Organizujemy? - Spytałam podnosząc na niego wzrok.
- No tak. Ja z chłopakami, u mnie. Mam nadzieję, że wpadniesz. - Uśmiechnął się słodko, a ja zatonęłam w jego oczach, w uśmiechu, w jego całokształcie.
- Diana? Ja wiem, że jestem przystojny, ale nie gap się tak, bo się za rumienie! - Zaśmiał się, a ja się natychmiast opamiętałam.
- Em.. ja.. Miałam ten wieczór spędzić z Mel.. - Powiedziałam.
- Tak? A co chciała robić? - Spytał.
- No.. Iść na imprezę. - Odpowiedziałam i natychmiast zrobiłam tkz. "poker face". No pięknie! Ja to jestem mądra! Po prostu zróbmy akcje na twiterze #Dianamistrzemspostrzegawczości…
- No to chyba problem rozwiązany! Liam, ja, Zayn i Louis przyjedziemy po was o 20. - Powiadomił, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- No.. Pewnie zaraz podleci do ciebie Perrie i wieczór przed imprezą spędzisz w towarzystwie Melanie, jej i El, więc.. - Powiedział.
- A no tak. - Przytaknęłam, po czym z powrotem skierowałam się do wyjścia.
- Do zobaczenia. - Powiedział wyprzedzając mnie z zamiarem pocałowania w policzek. Szkoda, że tak późno się zorientowałam, bo tak to nie spojrzałabym się na niego, a jego usta nie wylądowały by na moich! Mimo wszystko przy dotyku jego malinowych warg całkowicie się rozpłynęłam, oddając pocałunek. Loczek uśmiechnął się przez niego i kontynuował. Położyłam dłonie na jego karku, a on na mojej talii. W końcu zabrakło nam powietrza, przez co oderwaliśmy się od siebie. Harry uśmiechnął się promiennie i szepcąc ciche "No to cześć, królewno." wyszedł ze szkoły.
Ja stałam tam jak słup soli i nie potrafiłam się ruszyć. Dotknęłam palcami swoich ust, a kąciki moich ust mimowolnie się podniosły.
- DANI! - Zapiszczała blondynka zmierzając w moim kierunku, po czym rzucając mi się na szyję. Znałam Perrie nie cały dzień, a już wiedziałam, że mogę na nią liczyć w każdej sytuacji i, że będzie, a może nawet już jest, wspaniałą przyjaciółką.
- Słyszałaś o imprezie u Harrego? - Spytała, odrywając się ode mnie.
- Co ja gadam? - Zaśmiała się. - Na pewno ci powiedział!
- No tak.. Zaprosił mnie. - Powiedziałam.
- Dobra, to wpadniemy do ciebie z El około… hm… właściwie to zaraz! - Uśmiechnęła się ponownie.
- Okey to.. masz mój numer? - Spytałam, a ona pokiwała twierdząco głową, mówiąc przy tym "od Mel.". Uśmiechnęłam się i poszłam na przystanek autobusowy, słysząc przy tym krzyk Pezz, w którym powiadomiła mnie o godzinie przyjścia jej i dziewczyny Louisa.
Jak się dowiedziałam od przechodzącej staruszki w pobliżu nie ma żadnego przystanku autobusowego, więc byłam zmuszona iść na piechotę. Westchnęłam i zaczęłam iść do odległego o 10 km domu. Nagle koło mnie zatrzymał się biały, sportowy samochód.
Szyba powoli się opuściła, a zza niej wyłoniła się głowa Styles'a. Z niedowierzaniem pokręciłam głową i kontynuowałam swoją wędrówkę, podczas kiedy Harry jechał samochodem w takim samym tempie co ja ( czyt. żółwiowym ).
- Może cię gdzieś podrzucić? - Spytał.
- Nie, wiesz.. nie lubię jak ktoś mną rzuca. - Powiedziałam.
- Dobra. To może wsiądziesz i zawiozę cię tam, gdzie księżniczka sobie życzy? - Spytał, przewracając oczami.
- Jakbyś jeszcze nie powiedział tego tak sarkastycznie to byłoby idealnie! - Zaśmiałam się wsiadając do samochodu chłopaka.
- Nie złe auto. - Oznajmiłam, po czym spotkałam się z dumnym wyrazem twarzy Loczka.
- Wiem! - Odpowiedział i wypiął klatkę piersiową, na co ja się zaśmiałam.
- To.. gdzie cię podwieźć, kochanie? - Uśmiechnął się.
- Najlepiej do domu, czyli ….., kochanie. - Powiedziałam, wystawiając język.
- Ech.. Gdybyś nie powiedziała tego tak sarkastycznie to byłoby idealnie! - Westchnął.
- Ej! To mój tekst, Styles! Znajdź sobie własny, kochanie! - Oburzyłam się.
- Z kolei "kochanie" to był mój tekst, więc jesteśmy kwita, choć nie ukrywam, że bardzo podoba mi się, gdy tak do mnie mówisz.
- W takim razie już wiem, jak do ciebie NIE mówić. - Skwitowałam, a on udał obrażonego.
- Kochanie. - Dodałam, a on się zaśmiał. Po paru minutach rozmowy zatrzymał się pod moim domem. Odpiełam pasy i odwróciłam do chłopaka.
- To pa. - Zaczęliśmy razem, a potem się zaśmialiśmy. Chłopak pochylił się by złożyć pocałunek na moim policzku.
- Tylko się nie pomyl! - Krzyknęłam "przejęta".
- Jasne. - Powiedział cmokając moje usta, a ja spojrzałam się na niego z wielkim znakiem zapytania na twarzy, on nie odpowiedział, więc rzuciłam " Do zobaczenia" i wyszłam z samochodu.
- Już jestem! - Krzyknęłam jak najgłośniej, gdy weszłam do domu. Usłyszałam trzask zbitego naczynia, a chwilę potem obok mnie pojawiła się wkurzona Melanie.
- NIGDY WIĘCEJ MNIE TAK NIE STRASZ! - Wysyczała.
- Przepraszam? - Zrobiłam minę zbitego psiaczka. Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się pod nosem.
- No dobra. Gadaj co się stało, już dawno nie byłaś tak rozanielona!
- Harry zaprosił nas na imprezę, Perrie i El zaraz będą, Harry mnie pocałował i chłopaki będą o 20. - Rzuciłam najważniejszą informacje w potoku innych, a Mel otworzyła buzię ze zdziwienia.
- Wow. Okey! Krótko mówiąc idziemy na imprezę do twojego chłopaka! - Wystawiła mi język.
- Harry to nie mój chłopak.
- Jeszcze nie! - W przeciągu godziny zdążyłyśmy się posprzeczać, zjeść obiad, posprzeczać się, pomalować paznokcie i jeszcze raz posprzeczać się, aż w końcu zadzwonił dzwonek, a do naszego domu wpadła wysoka blondynka z nieco niższą brunetką. - Zapiszczałyśmy, jak "typowe nastolatki", po czym zaczęłyśmy przygotowania. Efekt końcowy był niesamowity!
Perrie była ubrana w TO, El w TO, Mel w TO, a ja w TO.
- Wow.. Wyglądasz niesamowicie! - Zapiszczały moje przyjaciółki.
- Ja? Spójrzcie na siebie! - Zaśmiałam się. Odwróciłam się w stronę lustra i zaczęłam poprawiać szczegóły. Usłyszałam silnik samochodu na tyle głośny, bym mogła stwierdzić, że chłopacy już są.
Pierwsza wyleciała Eleonor, następnie Pezz, później Melanie i na końcu ja, która jak zwykle musiałam zamykać dom. Westchnęłam przeciągle, gdy znowu nie mogłam znaleźć kluczy.
- Długo każesz na siebie czekać. - Usłyszałam czyjś głos, ale wcale nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć kto to taki. Czułam perfumy Harrego, znam go dopiero nie cały dzień, a już ten zapach stał się dla mnie tak bardzo charakterystyczny.
- Nic nie poradzę, że dziewczyny nie chciały mi pomóc, zresztą chyba nie chciałeś, żebym wyglądała jak czarownica? - Spytałam, podchodząc do niego.
- N-nie. - Zająknął się, a ja prawie nie umarłam ze śmiechu. Harry, Harry Styles się zająknął!
- Z czego rżysz? - Powiedział kpiąco. Uspokoiłam się, w miarę możliwości.
- Czy, czy ty się zająknąłeś? - Znów zaczęłam się chichrać.
- Ja.. no, bo ty tak blisko stanęłaś… - Powiedział. Zaśmiałam się i pokręciłam głową, po czym ruszyłam w stronę drzwi.
- Wiesz Harry.. - Zaczęłam otwierając drzwi. - Wypadało by, żebyś zjawił się na swojej imprezie, chyba, że wolisz, żebym cię tu zamknęła…
- Nie, nie! - Wybiegł za drzwi, a po chwili siedział już w samochodzie. Zamknęłam dom i ruszyłam do samochodu loczka. Po paru minutach staliśmy przed wielką willą z której już dochodziła muzyka.
- Wygląda na to, że włamali się do mojego domu. - Zaśmiał się Styles, pokazując mi jedyne klucze do jego posiadłości. Weszliśmy do willi, a ja natychmiast skierowałam się do baru, gdzie siedziała już lekko podpita Pezz.
- Hej. - Powiedziałam, biorąc jednego drinka z baru, przekonując się o tym, jaki jest mocny. Wyjątkowo się tym nie przejęłam. To moja pierwsza impreza w Londynie i mam zamiar się trochę zabawić, tak samo jak Mel. Zaśmiałam się widząc blondynkę tańczącą na stole z Liamem.
- No cześć! - Odpowiedziała Perrie. Pogadałyśmy chwilę, po czym podeszli do nas Harry z Zaynem.
- Czy możemy poprosić piękne panie o taniec.. na stole? - Zapytał Hazza.
- Okey, ale poczekajcie, bo tak na trzeźwo to nie wyrobię. - Powiedziałam, duszkiem wypijając dwa mega mocne drinki, tak samo jak moja przyjaciółka.

* z perspektywy Harrego…

Po wykonanym przez Zayna, mnie, Perrie i Diane tańcu na stole ( który na pewno zapadł wszystkim głęboko w pamięć ) z powrotem usiedliśmy przy barze. Dani była już BARDZO mocno podpita, dlaczego patrzyłem tylko, czy przypadkiem sobie czegoś nie zrobi. Mówcie, myślcie, róbcie co chcecie, ale Diana była dla mnie kimś wyjątkowym, niestety. Według mnie miłość to słabość, coś co inni mogą wykorzystać na moją niekorzyść. Choć co ja tak naprawdę mogę o tym wiedzieć? No właśnie, nic.
- Zatańczysz? - Spytał jakiś brunet. Patrzyłem z zaciekawieniem na Di, a ona zawzięcie myślała nad tym co ma zrobić.
- Hm.. no.. okey. - Powiedziała, po czym wstała i podążyła za chłopakiem. Mimo kiepskiego światła to mogłem dać sobie głowę uciąć, że to Edward Sky. Ech, nienawidzę tego faceta! Ten facet "zaliczył" już więcej dziewczyn, niż większość chłopaków z naszej szkoły razem wziętych. Nie chciałem, żeby Diana stała się jego kolejną ofiarą, ale nie mogłem jej rozkazywać, w końcu nie byłem nikim, żeby móc mówić jej, co ma robić. Mogłem się tylko przyglądać nieśmiało tańczącej dziewczynie,  i tak właśnie robiłem.
- Harry? Mówię coś do ciebie! - Usłyszałem zdenerwowany głos mulata.
- A tak. Przepraszam Zayn. - Odpowiedziałem, sięgając po następny trunek.
- Mówiłem, że nie mogę znaleźć Perrie, widziałeś ją może?
- Mhm, mówiła, że idzie do ogrodu z El.
- Dzięki. - Uśmiechnąłem się i wróciłem do obserwowania dziewczyny. Niestety nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Szybko wstałem i udałem się do salonu, gdzie wszyscy tańczyli. Tam też jej nie było.
GDZIE ONA JEST DO  CHOLERY JASNEJ?

*z perspektywy Edwarda…

Widziałem obserwującego nas Harrego, w końcu tańczyłem z naprawdę seksowną laską, która mało tego, chyba przyszła z nim. Nie mogłem przepuścić takiej okazji! Gdy tylko Styles na chwilę się odwrócił, poprosiłem Dianę, żeby przenieść się w bardziej ciche miejsce. Bez zastanowienia zgodziła się. Wszedłem po schodach na pierwsze piętro i otworzyłem pierwsze lepsze drzwi, okazało się, że była to sypialnia gościnna - BINGO!
- Jak masz na imię? - Spytałam, chcąc wzbudzić w niej zaufanie.
- Diana, a ty? - Uśmiechnęła się przyjaźnie. To ten moment! Podszedłem do drzwi i zamknąłem je na klucz.
- Edward. - Powiedziałem. - Zapamiętaj to imię, bo za chwilę będziesz je krzyczeć. - Powiedziałem, a  ona znieruchomiała.

*z perspektywy Harrego…

No pięknie! Nigdzie jej nie ma… Rozglądnąłem się po salonie, szukając jakiejkolwiek wskazówki. Ujrzałem całujące się pary na schodach, prowadzących na piętro. Uśmiechnąłem się pod nosem.
" No dobra, ostatni ratunek." - Powiedziałem do siebie i omijając pijanych nastolatków wszedłem na 1 piętro mojego domu. Sprawdziłem parę pokoi, ale nikogo, ani niczego tam nie było. Już chciałem schodzić z powrotem, gdy usłyszałem głos, a raczej krzyk dziewczyny. Płakała, na pewno płakała.
Natychmiast skierowałem się w stronę, z której dochodziły wrzaski, wcześniej jednak wyjmując zapasowy klucz z drzwi innego pokoju. Wiedziałem czyje to błagania, wiedziałem kto tam jest i co chce zrobić. Zacząłem biec, zatrzymałem się przed pokojem i cicho włożyłem klucz do zamka. Chciałem wziąć Edwarda z zaskoczenia, a do tego musiałem być niesłyszalny. Otworzyłem drzwi, a to co w nich zobaczyłem mnie przeraziło. Ed dobierał się do MOJEJ Diany! Dziewczyna mnie zobaczyła, ale szybko położyłem palec na usta, na znak, by była cicho. Zrozumiała mój przekaz i zamilkła. W tym momencie walnąłem pięścią z całej siły w głowę Edwarda.
- Wynocha stąd idioto! - Krzyknąłem, a ten z "podkulonym ogonem" wybiegł z pokoju.
Usiadłem przy skulonej dziewczynie i przykryłem ją kocem. Zamknąłem ją w szczelnym uścisku i podśpiewywałem cicho słowa piosenki, która ostatnio wpadła mi do głowy.

"You and I,
We don't wanna be like them,
We can make it till the end,
Nothing can come between, 
You and I, 
Not even the Gods above,
Can seperate the two of us, 
No, nothing can come between,
You and I, 
Oh, You and I…" 

***

Kochani, 
Rozdział miał być później,
ale jest teraz.
Dlaczego?
Wyjeżdżam i wracam dopiero 26 sierpnia…
Co prawda nie wiem, czy tam jest internet, 
bo jak będzie to może coś dodam, ale wątpie…
Mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi tego za złe <3


Zapraszam do czytania, 
Marry.

środa, 13 sierpnia 2014

Kontakt

Jeśli macie do mnie jakiekolwiek pytania możecie pisać śmiało : )

Mail: lifewithoutyouismeaningless@gmail.com
Ask: http://ask.fm/HarryandDiana

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 3 "Chyba się nie zrozumieliśmy"

Jeśli to czytasz to zostaw po sobie komentarz :) Dla ciebie to tylko chwila, a dla mnie uśmiech i motywacja :) 

                                                                                                                        "Miłość jest jak narkotyk."
                                                                                                                                            Paulo Coelho

*z perspektywy Mel…

Pod wpływem wibracji mojego telefonu cała komoda zaczęła się trząść. Niechętnie otworzyłam oczy, po czym natychmiast je zamknęłam. Czułam się jak wampir, który próbuje bezskutecznie obronić się przed słońcem. Westchnęłam tylko i zaczęłam szukać po omacku mojego telefonu. Na "czuja" dotknęłam jednej strony telefonu, dzięki czemu mogłam go odebrać. Przyłożyłam iPhone do ucha, szepcąc ciche "Halo?", bo nie miałam nawet siły na nic więcej.
-Mel? Melanio! - Usłyszałam rozzłoszczony głos mojej rodzicieli, przez co odruchowo podniosłam się do pozycji siedzącej.
- Mamo, o co chodzi? - Powiedziałam normalnym tonem, tak jakby pod wpływem jej zirytowanego głosu odechciało mi się spać. Cóż… Ma kobieta talent.
- Mel, dzisiaj jest pierwszy dzień szkoły! Pamiętasz prawda? O 7.30 macie być w gabinecie dyrektorki! - Przestraszona spojrzałam na zegar. 6.00 - boże…
- Mamo, jest jeszcze wcześnie. Nie przejmuj się tak, dobrze? Ja i Diana w tym roku kończymy 18 lat, damy sobie radę. - Próbowałam wytłumaczyć kobiecie, żeby się tak nie martwiła, ale zresztą jak zawsze nie wychodziło mi to najlepiej. W końcu udało mi się ją uspokoić i rozłączyłam się jak najszybciej. Nie chodziło o to, że nie kochałam rodzicielki, ale ona nie mogła zrozumieć, że nie mam już 5 lat. Przeciągnęłam się i przeczesałam ręką swoją długie, blond włosy. Podniosłam swój leniwy zad z cieplutkiego łóżeczka i ruszyłam w stronę szafy. Odwróciłam się, by móc zobaczyć pogodę, która obecnie była w Londynie. Westchnęłam i z powrotem zaczęłam przeglądać szafę.
"Musisz się przyzwyczaić, że Londyn to nie Loss Angeles, Mel." - pomyślałam, patrząc na ubrania, które miałam w rękach.  Czarna koszulka na ramiączkach z rozkloszowanym, koronkowym dołem, jasne jeansy, długi kremowy sweterek, brązowe buty na obcasie i okulary przeciwsłoneczne w kremowych oprawkach.



Powędrowałam do łazienki, w której wzięłam krótki, orzeźwiający prysznic. Wychodząc z kabiny
 chwyciłam puszysty, biały ręcznik i wytarłam nim moje mokre ciało, po czym wsunęłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania. Rozczesałam włosy i podkręciłam lekko. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i wzięłam do ręki kredkę do oczu. Narysowałam nią prościutką linię na powiece i zadowolona odłożyłam ją na półkę. Użyłam jeszcze maskary i kremowej szminki, po czym chwyciłam swoją czarną torbę i weszłam do pokoju Diany. Uśmiechnęłam się na widok słodko śpiącej dziewczyny. Podeszłam do jej łóżka i zaczęłam lekko nią potrząsać.
-Dani.. Di.. Diana, no! Rusz ten tyłek z wyra i za 10 minut masz być na dole, jasne?! - Wydarłam się, a ta momentalnie podniosła się z łóżka, łapiąc przypadkowe ciuchy i zamykając się w łazience. Dumna z osiągniętego rezultatu zawitałam w pokoju Jul. Dziewczynka była już dawno gotowa do wyjścia. "Gdybym nie wiedziała, to dałabym sobie głowę uciąć, że nie są spokrewnione." - pomyślałam, schodząc do kuchni.

*z perspektywy Diany…

Zrobiłam makijaż i uczesałam się w ekspresowym tempie. Założyłam ciuchy, które złapałam, po tym jak Mel BRUTALNIE mnie obudziła.



 Swoją drogą nie wiedziałam, że ta dziewczyna ma tak donośny głos… i, że tak się niesie! Zaskakuje mnie w każdej chwili. Wzięłam swoją kremową torbę i zeszłam po schodach ( oczywiście mało co się nie wywalając ) do kuchni, w której siedziała już moja przyjaciółka z siostrą.
- No, no.. Nasz śpioch w końcu wstał. - Zaśmiała się Melanie nakładając mi średnią porcję jajecznicy na talerz.
- Bardzo śmieszne. - Powiedziałam sarkastycznie i zaczęłam jeść przygotowany wcześniej posiłek.
Po paru minutach mój talerz pusty, leżał w umywalce. Wzięłam kluczę do domu i zamknęłam go, podczas, gdy dziewczyny czekały na mnie w samochodzie. Usiadłam za kółkiem i odpalając silnik ruszyłyśmy w stronę przedszkola Jul. Za piętnaście siódma byłyśmy już u Dyrektorki, razem z Ju. Kobieta ucieszyła się na nasze przybycie, a dokładniej na przybycie mojej młodszej siostrzyczki. Spotkanie potrwało pół godziny, po czym powiadamiając siostrę o godzinie jej odbioru poszłyśmy do samochodu. Po kilku minutach zatrzymałyśmy się pod wielkim budynkiem, do którego, jak się dowiedziałyśmy, mamy uczęszczać. Przełknęłam głośno ślinę, na co moja przyjaciółka zachichotała i opuściła pojazd. Poszłam w jej ślady, po czym zamknęłam samochód i wrzuciłam kluczyki do torby i stanęłam obok dziewczyny.
- Boje się… - Szepnęłam, odwracając się do przyjaciółki, która miała dziwnie pewną minę.
- Czego? - Spytała. - Zobacz. - Wskazała palcem na grupkę chłopaków.
- No co? - Podniosłam jedną brew do góry.
- Obczajają nas. - Zaśmiała się. - Będziemy tutaj gwiazdami. - Powiedziała i pociągnęła mnie w stronę drzwi. Szkoła od wewnątrz wydawała się jeszcze większa. Zupełnie się pogubiłyśmy, a ja z wrażenia potrąciłam dość wysoką, szczupła i naprawdę piękną blondynkę.
- J-ja.. Prze-przepraszam… - Wyjąkałam otrzepując spodnie.
- Nic się nie stało, nie przejmuj się tak! - Dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie, co ja odwzajemniłam.
- Jestem Perrie Edwards, dla przyjaciół Pezz. - Podała mi rękę, którą ja uścisnęłam.
- Diana, Diana Norton. Eee.. dla przyjaciół Dani.
- Ładne imię, Dani.
- Dzięki.. Hm.. Mam pytanie. Ja razem z Mel - wskazałam na przyjaciółkę, która próbowała się połapać w rozkładzie szkoły. - Jesteśmy tutaj nowe i zaraz mamy spotkanie z dyrektorką, a szczerze mówiąc nie mam pojęcia gdzie ona jest. - Powiedziałam.
- Hah, zaprowadzę was. Zgarnij tylko swoją koleżankę, bo chyba Liam się na nią zasadza. - Zaśmiała się.
- Liam? - Podniosłam jedną brew ku górze.
- Liam Payne. Pianista zespołu One Direction. Jest jeszcze Louis, gitarzysta, Niall, też gitarzysta, Zayn, mój chłopak - zarumieniła się. - perkusista i Harry, wokalista. To chyba najpopularniejsi chłopacy w całej naszej szkole. - Wytłumaczyła. Pokiwałam twierdząco głową i "zgarnęłam" Mel, a pare sekund póżniej byłyśmy przed gabinetem Pani Dyrektor.
- To powodzenia dziewczyny! - Powiedziała Pezz, promiennie się uśmiechając i odchodząc w stronę szafek. Westchnęłam, po czym zapukałam i weszłam do gabinetu. Czarno włosa kobieta o miłym wyrazie twarzy powitała nas w szkole i jak to każdy dyrektor, starała się uświadomić nam, jak bardzo się cieszy, że wybrałyśmy właśnie jej szkołę. Na pierwszy rzut oka wydaje się miła, ale jak to się mówi "Pozory mylą", chyba w jej przypadku też tak jest. Skąd to wiem? Po prostu znam ten sztuczny uśmiech, którym obdarzała wszystkich dokoła - przykre, ale prawdziwe.
Pierwsza lekcja jaką miałyśmy mieć to angielski. Pognałyśmy w stronę, wskazanej przez czarnowłosą, klasy i zajęłyśmy miejsca w tej samej ławce. Kilka sekund później do klasy wkroczyła Perrie, przytulona do najprawdopodobniej Zayna. Widząc nas szepnęła coś na ucho mulatowi i podeszła do nas.
- Em.. Dziewczyny powinnyście się przesiąść. - Przygryzła nerwowo wargę.
- Ale dlaczego? - Zaśmiałam się, ale jej widocznie nie było do śmiechu.
- Słuchajcie, bo tu siedzi.. - Nie dane jej było dokończyć, bo przerwał jej wchodzący do klasy brunet, o kręconych włosach i pięknych zielonych oczach. Pewnym krokiem podszedł do Perrie i uśmiechnął się zadziornie, ukazując dołeczki w policzkach. Boże.. Jaki on jest niesamowicie idealny! STOP! Spoliczkowałam się w myślach. Przecież znam go em… 5 sekund?
- Perrie, może przedstawisz mi swoje nowe koleżanki? - Powiedział zachrypniętym, seksownym głosem. STOP! Diana, co się z tobą dzieje?!
- To jest Diana Norton i Melanie Blue. - Burknęła i powędrowała w stronę Zayn'a.
- Tak więc Diano, Melanie… To nasze miejsce. - Powiedział wskazując na również przystojnego bruneta, chodź zdecydowanie nie tak bardzo, jak loczek.
- Wiesz.. Gdyby było wasze to chyba byśmy tutaj nie siedziały, prawda? - Podniosłam jedną brew ku górze. Chłopak chyba się trochę zdziwił, bo przybrał tkz. "zdezorientowaną minę", ale i ta szybko przemieniła się w zadziorny uśmieszek, którym obdarzał mnie parę sekund wcześniej.
- W sumie... - Spoglądnął na mnie. - Dzisiaj możemy zrobić wyjątek. Ale ty.. - Wskazał Mel.
- Ja się nie zajmę. - Przerwał drugi chłopak, pociągając dziewczynę przez co ona prawie się nie wywaliła. Zaśmiałam się lekko, na co Mel spiorunowała mnie wzrokiem.
Loczek przysiadł się na miejsce obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Co ty robisz? - Spytałam zwalając jego rękę z mojego ramienia.
- Ej, ej, księżniczko! - Złapał mój nadgarstek.
- Chyba się nie zrozumieliśmy. Nazywam się Harry Styles i jeśli chce cię przytulić, czy zrobić cokolwiek innego to to zrobię, jasne? - Spytał, mocniej ściskając moje ręce, na co ja spojrzałam na niego jak na idiotę. Ale gdy jego oczy przybrały niebezpiecznie ciemny kolor zieleni, szybko pokiwałam twierdząco głową.
- Dobrze. - Uśmiechnął się, a ja ponownie zatraciłam się w jego boskich oczach. Do klasy wkroczył jakiś facet, domyślałam się, że nauczyciel angielskiego. Uśmiechnął się sztucznie.
- Niestety na dzisiejszej lekcji jest apel, więc proszę o ustawienie się PARAMI i pójście na salę gimnastyczną -  Powiedział i sam udał się na wcześniej wymienioną salę. Harry wstał i pociągnął mnie za nadgarstek w stronę wyjścia z sali.
- Puść mnie. - Powiedziałam, a ten odwrócił się do mnie i spojrzał gniewnym wzrokiem.
- To boli. - Wytłumaczyłam, a on poluźnił swój uścisk i złapał mnie tym razem za dłoń, a nie nadgarstek.
- Sorry. - Powiedział i kontynuował swoją wędrówkę. Nie odzywał się do mnie przez jakiś czas, co stworzyło tkz. "niezręczną cisze", którą postanowiłam przerwać.
- Wiesz może, czemu jest apel? - BRAWO DIANA! Po prostu mistrz rozpoczęcia rozmowy!
- Będziemy grali. - Odpowiedział, nawet na mnie nie spoglądając.
- Grali?
- Tak. - Wow.. Styles! Ty to jesteś tak wylewny, jak.. właściwie nie znam osoby, tak "rozmownej".
- A… ale co?
- Lubisz zadawać dużo pytań.
- Ty chyba nie lubisz na nie odpowiadać. - Stwierdziłam, a on spojrzał się na mnie, po czym znowu skierował swój wzrok przed siebie.
- Jestem w zespole. - Odpowiedział.
- A, no tak. - Powiedziałam, uświadamiając sobie, że Pezz opowiadała mi o tym całym ONE… DIREFJON? Nie… Chyba to nie tak.. One Direction! Wkroczyliśmy do wielkiej sali, na której środku znajdowała się scena, niewiarygodnie duża scena. Zaczęłam rozglądać się za Melanie, albo niedawno poznanej blondynki, ale w tym tłumie nie mogłam nikogo znaleźć. Niespodziewanie Harry się zatrzymał, przez co wpadłam w jego tors. Poczułam niesamowity zapach jego perfum, który mogłabym wdychać strasznie długo, gdyby nie to w jakiej sytuacji się teraz znajdowałam. Speszona odsunęłam się od Stylesa, szepcąc ciche "przepraszam". Ten tylko się uśmiechnął.
- Zaraz występujemy. - Powiadomił mnie.
- Aaa tak, fajnie. - Odpowiedziałam i ponownie zaczęłam szukać wzrokiem dziewczyn.
- Melanie i Perrie są tam. - Wskazał skinieniem głowy miejsce obok sceny. Podniosłam brwi nie rozumiejąc skąd też wiedział kogo, lub czego szukam.
- Czytasz mi w myślach Styles?  - Spojrzałam na niego.
- Nie. I wolę Harry, nie Styles, kotku. - Uśmiechnął się. I znów te jego dołeczki w policzkach, ten idealny uśmiech.. Niesamowicie piękne i zielone oczy.. KURDE!
- Wolę Diana, nie kotku, kotku. - Spapugowałam go, na co on się zaśmiał. Złapał moją rękę i powędrował w stronę swoich kolegów z zespołu i moich przyjaciółek.
- Witam całą moją szkolę. - Zaczęła dyrektorka, która już od dawna stała na scenie.
- Proszę o ciszę. - Powiedziała spokojnym, ale stanowczym głosem, na którego dźwięk cała szkoła ucichła.
- Dziękuje. Tak, więc dzisiaj ponownie na naszej scenie zaprezentuje się zespół One Direction, który tak wszyscy uwielbiacie. - Oznajmiła od niechcenia, za to dzieciaki zaczęły krzyczeć imiona chłopaków, nazwę zespołu, albo.. po prostu krzyczeć. Harry odwrócił się do mnie i złożył soczystego buziaka na moich policzku. Czułam jak w moim ciele szaleją motylki, a ja sama robię się niesamowicie czerwona - świetnie!
- Życz mi szczęścia. - Szepnął i wszedł na scenę. Chwycił mikrofon i pomachał do paru dziewczyn, które zaczęły piszczeć jeszcze głośniej.. - Wow, czy takie dźwięki są w ludzkim rejestrze?!
- Cześć. - Powiedział Styles. - Jesteśmy One Direction, ale to już pewnie wiecie. - Woow.. To takie głebokie.
- Zagramy dzisiaj nowy numer " Rock me", mam nadzieję, że wam się spodoba. - Zakończył, a chwilę później z głośników wydobyły się pierwsze nuty.

Harry:

Do you remember summer of 09? / Pamiętasz lato 2009?
Wanna go back there every night. / Chciałbym tam wracać każdej nocy.
Just can't lie, was the best time of my life. / Nie mogę skłamać, to był najlepszy czas w moim życiu.
Lyin' on the beach as the sun blew out. / Leżenie na plaży, gdy słońce zachodziło.
Playin' this guitar by the fire to loud, / Granie na gitarze, zbyt głośno.
Oh my, my they could never shut us down. / Oh, nikt nie mógł nas uciszyć.

I used to think that I was better alone. / Dawniej myślałem, że lepiej mi samemu.
Why did I ever wanna let you go? / Dlaczego miałbym kiedykolwiek pozwolić Ci odejść?
Under the moonlight as we started at the sea, / Przy świetle księżyca, gdy wpatrywaliśmy się w morze.
The words you whispered I will always believe. / W słowa, które szeptałaś, zawsze będę wierzyć.

Wszyscy:

I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsnęła, wstrząsnęła, yeach.
I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsnęła, wstrząsnęła, yeach. 
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care. / Chce, żebyś nacisnęła gaz do dechy, pokazała mi, że ci zależy.
I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsnęła, wstrząsnęła, yeach. 

Harry: 

We where togather summer '09. / Tak, byliśmy razem latem 2009.
Wanna roll back like pressing rewind, / Chciałbym się cofnąć tak, jak wciska się przewijanie.
You were mine and we never said goodbay. / Byłaś moja i nigdy nie powiedzieliśmy Do widzenia.

I used to think that I was better alone. / Dawniej myślałem, że lepiej mi samemu ( Lepiej samemu. ).
( Louis: Better alone. ) 
Why did I ever wanna let you go? / Dlaczego miałbym kiedykolwiek pozwolić Ci odejść? 
( Liam: Let you go ? )                      ( Liam: Pozwolić Ci odejść? ) 
Under the moonlight as was started at the sea. / Przy świetle księżyca, gdy wpatrywaliśmy się w            
( Niall: Started at the sea. )                                  morze. ( Niall: Wpatrywaliśmy w morze. ) 
The words you whispered I will always believe. / W słowa, które szeptałaś, zawsze będę wierzyć.

Wszyscy: 

I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsnęła, wstrząsnęła, yeach.
I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsnęła, wstrząsnęła, yeach.
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care. / Chce, żebyś nacisnęła gaz do dechy, pokazała mi, że ci zależy. 
I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsnęła, wstrząsnęła, yeach.

R-O-C-K ME again. / Wstrząsnęła mną jeszcze raz.
R-O-C-K ME again / Wstrząsnęła mną jeszcze raz. 
R-O-C-K ME again, yeach. / Wstrząsnęła mną jeszcze raz, yeach.
I want you to R-O-C-K ME again. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła jeszcze raz.

Harry:

I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsnęła, wstrząsnęła, yeach.
I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsnęła, wstrząsnęła, yeach. 
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care. / Chce, żebyś nacisnęła gaz do dechy, pokazała mi, że Ci zależy. 
I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsnęła, wstrząsnęła, yeach. 

Wszyscy:

I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsnęła, wstrząsnęła, yeach.
I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsnęła, wstrząsnęła, yeach.
I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsnęła, wstrząsnęła, yeach. 
I want you to hit the pedal, heavy metal, show me you care. / Chce, żebyś nacisnęła gaz do dechy, pokazała, że Ci zależy.
I want you to ROCK ME, ROCK ME, ROCK ME, YEACH. / Chce, żebyś mną wstrząsnęła, wstrząsneła, wstrząsnęła, yeach. 


Piosenka się skończyła. Cała szkoła krzyczała, łącznie z Mel, Pezz i jeszcze jakąś brunetką, która z tego co wiem była dziewczyną Louisa. Ja nie krzyczałam, nie wiwatowałam, stałam jak oniemiała. Nie wiedziałam, że Harry ma taki talent. On tylko się uśmiechnął, powiedział "Dziękuje" i zszedł jak gdyby nigdy nic ze sceny. Natychmiast podszedł do mnie i spytał:
- I jak?
- Wow. - Szepnęłam.


***

Tak więc kolejny, już trzeci, rozdział…
Przepraszam, że musieliście czekać tak długo! :(
Następny rozdział już nie wkrótce!
Mam nadzieję, że się podoba…

Zapraszam do czytania,
Mary.

NIALL ZJADŁ TYTUŁ.

Chciałam was przeprosić za brak rozdziału, 
Ale może pocieszy was to, że 
już dzisiaj wieczorem ( ewentualnie jutro ) będzie rozdział :D 
Tak, więc przepraszam ponownie ; ) 

Zapraszam do czytania, 
Mary


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 2 "Nie wyglądaj pierwszego dnia jak trup!"

Jeśli to czytasz to zostaw po sobie komentarz :) Dla ciebie to chwila, a dla mnie uśmiech i motywacja :) 

                                                                                     "Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz.
                                                                                                                                   One przyjdą same."
                                                                                                                                            Phil Bosmans


*z perspektywy Diany…

Uśmiechnęłam się po czym zaczęłam szperać w piórniku, by znaleźć coś do pisania. W końcu znalazłam czarny cienkopis i szybko nabazgrałam odpowiedź.

"Taak. Spakowana?" 

Melani wiedziała o wyjeździe dużo wcześniej niż ja, więc niby dlaczego nie miała być już gotowa?
Niestety nie dane mi było się dowiedzieć, bo do klasy dumnym krokiem wkroczyła Pani Thomson, nauczycielka od Biologi. Po 45 minutowym wykładzie o.. nawet nie wiem czym, zadzwonił dzwonek. Profesorka skrzywiła się nieco i zaczęła pakować swoje rzeczy do obszernej, rudawej torby. Z podniesioną głową opuściła sale lekcyjną, a cała klasa wybuchnęła śmiechem. Wrzuciłam wszystko do swojej torebki i pociągnęłam przyjaciółkę w stronę wyjścia z klasy. Nasze twarze ozdabiały promienne uśmiechy, tryskałyśmy dobrą energią… W końcu dzisiaj miały się spełnić nasze marzenia, tak długo oczekiwałyśmy ich spełnienia.
- A wy co? Szczerzycie się, jakbyście miały zostać gwiazdami Hollywood! - Zaśmiała się Darla. Taak, jej najmniej będzie mi brakować. Darla to taka chodząca lalka "Barbie". Jej jedynym marzeniem jest zostanie gwiazdą Hollywood. Owszem, to cudowne miejsce, tyle tylko, że jej nie chodzi o aktorstwo, czy inną dziedzinę, jedynie o sławę. Prychnęłam, odwracając się do dziewczyny.
- Nawet ty dzisiaj nie zepsujesz mi tego dnia, więc zabierz się od nas. - Odwróciłam się i uśmiechnęłam pogodnie z zamiarem dalszego przemierzania korytarza z moją przyjaciółką, ale jak zwykle nic nie szło po mojej myśli.
- A ty myślisz, że co?! Jak masz bogatych rodziców to możesz wszystko, nie?! - Darła się na całą szkołę, paru uczniów zatrzymało się, tworząc okrąg wokół naszej dwójki, co trochę mnie rozeźliło. Nienawidziłam jak ludzie wpakowywali nosy w zdecydowanie nie ich sprawy.
- Zauważ, że twoi rodzice również do biednych nie należą. - Zdobyłam się na najspokojniejszy ton, na jaki było mnie w tej chwili stać. Dziewczyna ponownie prychnęła i gestem ręki przywołała swoje dwie pomagierki po czym odwróciła się i z gracją powędrowała pod sąsiednią sale. Dalsza część lekcji minęła jak zwykle. Chciałam już jak najszybciej być w domu, bo miałam mało czasu na pakowanie, tym bardziej, że musiałam spakować też Jul. Wleciałam do samochodu, rzucając tylko krótkie "pa" do Melani i uruchomiłam silnik. Po paru minutach byłam pod obszernym budynkiem, zbudowanego z czerwonej cegły. Na około przedszkola były porozsadzane wysokie, ciemno-zielone żywopłoty i parę huśtawek. Uśmiechnęłam się szeroko widząc Ju biegnącą w stronę samochodu. Zajęła miejsce z tyłu, delikatnie odkładając plecaczek na sąsiednie siedzenie i zapinając pasy. Poprawiła swoją koszulkę i spojrzała na mnie wyczekująco. Nie lubiła tego przedszkola, nie pasowała do tych dzieci. Ona była inna, milsza. Nie obchodziło ją to, czy ktoś ma 2 lalki, czy 22. Była zwykłą, małą dziewczynką o dobrym sercu. Różniła się od dzieci tych wszystkich bogaczy, jak ja. Dlatego też wiedziałam, jak bardzo cieszy się na myśl o wyjeździe do nowego, wspaniałego miasta, jakim był Londyn. Przywitałam się czule z dziewczynką i z powrotem skupiłam się na drodze. Po kolejnych kilkunastu minutach jazdy zaparkowałyśmy pod naszym, właściwie już byłym, domem. Moja siostra szybko powędrowała do drzwi i skrzywiła się nieco widząc, że drzwi nie są otwarte. Zaśmiałam się cicho i otworzyłam drzwi dziewczynce.
- Kochanie… Musimy coś ustalić. - Powiadomiłam ją, a ona spojrzała na mnie.
- Co ustalić? - Otworzyła szerzej oczka.
- Już dzisiaj wylatujemy, więc mam do ciebie prośbę, dobrze? - Pokiwała twierdząco głową i czekała na dalszy rozwój zdarzeń.
- Spakuj zabawki, książki i tak dalej, dobrze? A ja spakuje siebie i twoje ubranka, jasne? - Westchnęła. Chyba leniwa natura Norton' ów dała się we znaki. Któryś raz już dzisiaj zaśmiałam się i powędrowałam na górę, by spakować swoje rzeczy. Nie zajęło mi to dużo czasu, bo nie miałam wcale tak wielu rzeczy, które chciałabym zabrać. Przygotowałam ubrania na podróż, a resztę spakowałam do paru, obszernych walizek, tak jak i książki, zdjęcia, pamiątki i inne. Po skończonej czynności postanowiłam zrobić obiad, o którym szczerze mówiąc, w przypływie emocji, zapomniałam. Wyjęłam z pułki makaron, pomidory, mięso, przyprawy i inne potrzebne rzeczy.
Po niespełna 30 minutach obiad był gotowy, a ja powędrowałam po młodszą siostrzyczkę, która na pewno nie wzgardziła by posiłkiem. Wchodząc do jej pokoju, mogłam zauważyć, że była już całkowicie spakowana. Miała dopiero 6 lat, a już była taka samodzielna. Kiedy miałam 11 lat Julie pojawiła się na świecie. Myślałam, że skoro Jul to ta młodsza to nie będzie miała tak ciężko, jak ja. Chyba się przeliczyłam, bo ani ja, ani Ju tak naprawdę nigdy nie miałyśmy prawdziwego dzieciństwa. Rodzica nas kochali, obie o tym wiedziałyśmy, ale to nie było to samo. Zawsze zazdrościłam Mel jej wspólnych wieczorków z rodzicami, wakacji z ich udziałem… Ona tylko marudziła, że nudzą ją te wspólne chwile. Tymczasem ja oddałabym wszystko za parę minut z rodzicami. Nie mogłam zapewnić siostrze takiego dzieciństwa na jakie by zasługiwała. Widząc ją spakowaną, czeszącą swoje długie włosy, bez najmniejszego problemu, bolało mnie serce. Wiedziałam, że teraz cieszyła się swoją samodzielnością, ale bałam, że kiedyś pomyśli o tym, albo ktoś jej to uświadomi, że to nie jest całkiem normalne. Skończyłam przyglądać się Julie i powiadomiłam ją o obiedzie, całując w maleńką główkę. Chwyciła moją rękę i obie zeszłyśmy do kuchni, by zjeść ostatni posiłek w tym kraju, w naszym domu. Skanowałam pomieszczenie wzrokiem, aż w końcu sam zatrzymał się na zegarze. Mruknęłam próbując doczytać się godziny, gdy w końcu to się udało o mało nie zakrztusiłam się makaronem, który akurat przeżuwałam. Już jest 20?! Co?! Jak?! Przecież o 20.30 ma tu być Mel. Jak burza wsunęłam resztę dania, znajdującego się na moim talerzu i zaczęłam znosić, z trudem, walizki. Powiadomiłam Jul, że idę się przebrać i sadowiłam ją przed telewizorem emitującym jakiś odcinek "Violetty". Sama wbiegłam do pokoju i zrzuciłam z siebie ubrania, wchodząc pod prysznic. Po umyciu się, wytarłam swoje ciało białym, puchatym ręcznikiem i założyłam bieliznę. Rozczesałam swoje długie włosy i związałam w koka. Postanowiłam trochę zaszaleć z makijażem, choć bez przesady. Użyłam trochę różu, po czym przejechałam jasno różową szminką po ustach, a na nią nałożyłam trochę bezbarwnego błyszczyku.
Użyłam czarnej kredki do oczu i tuszu do rzęs. Wyrwało mi się ciche "Wow", gdy zobaczyłam końcowy efekt. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że potrafię tak dobrze się umalować.
Spojrzałam na zegar wiszący w łazience. Zostało mi zaledwie pięć minut. Westchnęłam niezadowolona i wsunęłam na siebie biały t-shirt z czarnymi napisami i dżinsowe, podarte szorty:


Spakowałam swoją czarną torebkę i zeszłam na dół. Wsunęłam na nogi czarne Conversy i zawiązałam je. Krzyknęłam do Jul, że zaraz wychodzimy, na co ta założyła krótkie, czerwone Vansy współgrające z czarnymi legginsami i czerwoną bluzkę z krótkim rękawem. Zdecydowanie nie ubierała się jak typowa 6-latka, ale to dobrze. To była kolejna rzecz, która czyniła ją jeszcze bardziej wyjątkową. Uśmiechnęłam się do niej promiennie, a ona mnie przytuliła. Chwyciła swój biały plecaczek, moją torbę i jedną walizkę. Ja chwyciłam kolejne dwie, ale musiałam się wracać jeszcze trzy razy, żeby wszystko zabrać. W końcu usłyszałyśmy krzyk Mel, która wołała nas z taxówki. Szybko powędrowałyśmy do niej, a miły starszy pan zapakował nasze walizki do bagażnika średniej wielkości samochodu. Po 30 minutach byłyśmy na wielkim lotnisku w Loss Angeles. Ostatni raz spojrzałam na zachodzące słońce w mojej ojczyźnie i pewnym krokiem ruszyłam do odprawy. Równo o godzinie 22.30 samolot wystartował. Stwierdziłam, że mam jeszcze niewiarygodnie dużo czasu na przemyślenia, co było zresztą prawdą, bo po 5 godzinach lotu zaczęłam się tak niewiarygodnie nudzić, że myślałam, że nie wytrzymam. Zaczęłam wiercić się na fotelu i obracać na wszystkie strony, szukając jakiegoś zajęcia.
- Dani, co ty robisz? - Spytała zniesmaczona Mel.
- Ja.. Ech.. Nudzi mi się. - Przyznałam.
- No właśnie widzę. - Zaśmiała się. - Jak rzeczywiście nie masz co ze sobą zrobić to śpij. - Wzruszyła ramionami i sama zabrała się za tą czynność. Stwierdziłam, że ma rację, więc ponownie zaczęłam się wiercić, szukając, tym razem, wygodnej pozycji do spania. Gdy Melani spirunowała mnie wzrokiem postanowiłam zostać w pozycji, w której się obecnie znajdowałam. Po paru godzinach, choć w sumie nie wiem ilu zaczęliśmy lądować, a ja byłam tak podekscytowana, jak jeszcze nigdy dotąd. Ja, Mel i Jul jako pierwsze wyskoczyłyśmy z samolotu z zamiarem napawania się londyńskim powietrzem, ale momentalnie nam się odechciało, gdy poczułyśmy niewiarygodne zimno na naszych ciałach. Szybko wbiegłyśmy na lotnisko i odebrałyśmy bagaże w którym natychmiast zaczęłyśmy szukać swetrów i innych ciepłych rzeczy. Przygotowane na powszechne zimno zamówiłyśmy taxówkę, która zawiozła nas pod kupioną przez rodziców willę. Aż zaniemówiłam. Cały dom był urządzony niezwykle nowocześnie. Nigdy nie potrafiłam pisać opisów… niczego, dlatego pewnie z angielskiego moje oceny nie były najlepsze, choć lubiłam ten przedmiot. Położyłam walizkę na łóżku i zaczęłam się rozpakowywać. Było już naprawdę późno, ale razem z dziewczynami postanowiłyśmy to już dzisiaj załatwić.
- Idę spać, bo chyba zaraz umrę, a nie zapominaj, że jutro szkoła. - Przypomniała mi, przeciągając się na środku mojego pokoju.
- No już, już. - Poganiałam ją. - Idź spać, żebyś mi tu nie zasnęła w moim pokoju. - Zaśmiałam się, wyganiając blondynkę z pomieszczenia.
- No dobra, dobra. - Wybuchła śmiechem, ale szybko spoważniała.
- Na serio Diana, ok? Jutro szkoła. Nie wyglądaj pierwszego dnia jak trup! - Ponownie wybuchła śmiechem, a ja rzuciłam w nią białą poduszką z mojego łóżka, na co ta uciekła do swojego pokoju.
Pokręciłam zrezygnowana głową i poszłam do pokoju Jul, by powiedzieć jej dobranoc. Dziewczynka właśnie szykowała się do snu. Uśmiechnęłam się na ten widok i pocałowałam małą w główkę, przykrywając ją szczelniej kołderką, po czym zgasiłam lampkę i zamknęłam drzwi. Westchnęłam, po czym ubrałam się w piżamkę i wsunęłam pod jeszcze zimną pościel. Ułożyłam się wygodnie na wielkim łóżku i natychmiast odpłynęłam.

***

No więc tak,
JEST DRUGI ROZDZIAŁ! xd
Wiem, że nudny, ale akcja nie może się rozgrywać tak na początku..
Ale postaram się jakoś rozwinąć to wszystko..
Tak, więc następny rozdział już nie długo! :)
Czekam na komentarze ;)

Zapraszam do czytania,
Mary.