wtorek, 16 września 2014

Rozdział 9 "Powiesz mu, kiedy będziesz chciała."

Jeśli to czytasz to zostaw komentarz :) Dla ciebie to chwila, a dla mnie uśmiech i motywacja :)
Wstawiam ten rozdział, bo jednak ktoś skomentował, nie mniej jednak, nadal nie jestem zadowolona z ilości komentarzy. 



                                                                                                  "Le­piej zginąć, niż żyć ze świado­mością,
                                                że zro­biło się coś, co wy­maga przebaczenia."

Andrzej Sapkowski

*Z perspektywy Diany…

- Ludzie codziennie popełniają błędy, ale czy my potrafimy im wybaczyć? W końcu błędy to rzecz ludzka, tak? Ale wybaczanie to rzecz boska, więc czy potrafimy zrobić coś co potrafi tylko bóg? - Siedzie na dodatkowych zajęciach z psychologi, które tak się składa, że dzisiaj prowadzi siostra Mary, której szczerze nienawidzę. Obecnie Pani Yell, wykładowczyni z pobliskiego uniwersytetu, jest na zwolnieniu z powodów macierzyńskich. Krótko mówiąc została matką, a ja skończyłam na cotygodniowych pogawędkach z siostrą. Mimo wszystko dzisiejszy wykład duchownej, jest tak podobny do mojej sytuacji, że zmuszam się, by słuchać. Liczę na odpowiedzi na multum moich pytań, na które siostra nieświadomie może odpowiedzieć. 
- Skoro wybaczenie to rzecz boska to dlaczego mamy komuś przebaczyć? W końcu jesteśmy tylko ludźmi. - Mówię, a siostra uśmiecha się do mnie życzliwie z widocznym zadowoleniem, że ktoś się jednak zgłosił, bo przez parę ostatnich lekcji tylko ona mówiła. 
-Tylko, albo aż. - Zaznacza nauczycielka. - Bycie człowiekiem jest kimś wyjątkowym, kochanie. - Mówi. - Mogłabyś rozwinąć swoje pytanie? O co ci dokładnie chodziło? - Pyta z widocznym zaciekawieniem. Chce jej odpowiedzieć, wyrzucić to z siebie i prawie to robię, ale w ostatniej chwili orientuje się, że nie jesteśmy tu same. Wiele par oczu skupia się na mojej osobie, a ja kulę się na swoim miejscu nie wiedząc co zrobić. 
-Proszę. - Dodaje, a ja postanawiam ulec. 

-Nie chodziło mi o nic konkretnego. - Kłamię. - Po prostu… Czasem trudno jest wybaczyć różne rzeczy, skoro bóg wybacza wszystko, jeśli tylko tego żałujemy to czy ludzie też tak mogą? Wybaczyć, jeśli ktoś okazuje skruchę? - Nie przejmuje się jak bardzo to idiotycznie brzmi, kategorycznie potrzebuje odpowiedzi. 
-Człowiek jest stworzony na podobieństwo Boga, wszystko przychodzi mu trudniej, wybaczenie także, ale tak, możemy wybaczyć wszystko, ludzie popełniają błędy.. - Dalej nie słucham, bo moje myśli odbiegają za daleko, bym mogła się skupić. Harry. Minęły dwa dni od czasu kiedy zastałam go, Perrie i Zayna z moją „zaginioną” siostrą. 

„ - Co do cholery? - Krzyczę, gdy widzę Jul w towarzystwie Harrego. 
Nie wiem o co chodzi, po głowie przechodzi mi tyle negatywnych myśli, że nie wiem na której skupić się najpierw. Widać, że dobrze się bawią. Czy to całe porwanie to jakiś głupi, nie udany żart?
-Diana, bo widzisz.. - Zaczyna Harry, ale ja mu przerywam.”

Już nawet nie pamiętam jak bardzo go powyklinałam, jak mocno go spoliczkowałam i jak bardzo zawiodłam się wtedy na całej trójce. Od tego czasu Julie jest już w Loss Angeles z mamą. Melanie nadal nie wie o co chodzi, a ja nie mam zamiaru jej tłumaczyć. Perrie codziennie po kilka razy podejmuje próby tłumaczenia mi zaistniałej sytuacji, ale ja jej nie słucham. Harry dzwoni, wysyła mi SMS, a nawet przychodzi pod moje drzwi, ale Mel skutecznie go zbywa mówiąc, że „jestem pod prysznicem”, czy „odrabiam prace domową”, Harry nie jest głupi, więc wie, że to nie prawda. Na szczęście nie awanturuje się, tylko odchodzi i przychodzi kilka godzin później. Jeśli chodzi o mulata to całkowicie zlał całą sprawę. Do reszty paczki się nie odzywam, nie mam zamiaru dowiedzieć się o czymś jeszcze, więc całkowicie się od nich odcięłam. Rozmawiam tylko z Melanie i telefonicznie z Julie, która dzwoni prawie cały czas tłumacząc, żebym się nie gniewała, że jest zdrowa, bardzo mnie kocha i, że Harry jej nic nie zrobił. Wiem o tym, ale nadal nie wiem o co chodzi. Czy on jest porywaczem? Mordercą? Ma jakiś gang, czy nie wiem co? Tak bardzo chce tego uniknąć, ale gdy tylko dzwoni dzwonek, wyjmuję telefon i piszę do Styles’a. 

Do: Harry Styles
„Dzisiaj o 20.00 przed fontanną. Oczekuje wyjaśnień. 
Diana” 

Przez chwilę zastanawiam się, czy skojarzy ową fontannę, o której mu kiedyś opowiadałam, ale jeśli nie to będzie kolejny dowód, że nigdy nic nie powinno między nami zajść. Wzdycham naciskając przycisk „OK” i patrząc, jak wiadomość się ładuje i wysyła do loczka. Chowam telefon do tylnej kieszeni moich rurek i wychodzę z klasy, po czym szukam wyjścia ze szkoły, co jest niezmiernie trudne, biorąc pod uwagę niesamowite tłumy na korytarzach. Ktoś mnie potrąca przy samym wyjściu ze szkoły, więc idąc tyłem krzyczę na niego, po czym zderzam się z kolejną osobą i ląduje na twardym betonie obok szkoły.


-Przepraszam. - Mówi cicho potrącona przeze mnie osoba i zakłada blond kosmyk za ucho. Dopiero wtedy orientuje się, że to Perrie. Pezz nie wygląda jak ona. Nie ma makijażu, oczy ma podkrążone i przekrwione, a włosy są skołtunione. Ma na sobie białe rurki, czarny t-shirt i czarne Conversy. Ale to nie brak szpilek i wyszukanych sukienek jest najgorszy,  brakuje jej tego pięknego, promiennego uśmiechu, za który wszyscy ją kochają. Już nawet nie wiem za co przeprasza, za upadek, czy za sytuacje z Julie.
- Perrie? - Pytam, choć wiem, że to ona. 
- Przepraszam. - Krzyczy i rzuca mi się w ramiona, nadal jestem na nią zła, ale przytulam ją mocno. Nie wiem, jak było, nie mogę jej oceniać zbyt szybko, jest dla mnie zbyt ważna, by to zrobić.
-Nie wiedziałam. Przepraszam. Harry też nie wiedział.To wszystko Zayn i Louis. - Płacze. - Przepraszam, tak bardzo przepraszam, Diano. - Łka, a ja przytulam ją jeszcze mocniej, jeśli się da. Wierze jej, wiem, że to nie jej wina. 
- Jest okey, wierze ci. - Mówię, a ona uśmiecha się promiennie.
- Ale i tak oczekuje wyjaśnień. - Dodaje.


- Myślę, że to Harry powinien ci to wszystko wytłumaczyć. - Tłumaczy, spuszczając wzrok, a ja potakuje. Może ma racje? Może to on powinien powiedzieć mi o co w tym wszystkim chodzi? Nie zaprzątam sobie tym głowy, tylko cieszę się z powodu odzyskania przyjaciółki. Parę minut później siedzimy w kawiarni zaledwie dwie przecznice dalej i popijamy kawę, której szczerze nienawidzę, ale jest mi teraz cholernie potrzebna. 
- Masz zamiar pogadać z Harrym? - Pyta, wsypując kolejną łyżkę cukru do napoju. 
- Tak. - Mówię. - Napisałam już do niego. - Dodaje, a ona patrzy się na mnie z niedowierzaniem, ale po chwili znowu się uśmiecha. 
- To miłe. - Stwierdza. 
- Co? - Pytam, podnosząc brwi. 
- To, że dałaś mu szanse na wytłumaczenie. Chyba by mnie zabił, gdybym komuś to powiedziała, a w szczególności tobie, ale zależy mu. 
- Jak to? Skąd wiesz? 
- Bo widzisz… - Widać, że zastanawia się co mi odpowiedzieć, a ja nie chce naciskać, choć tak zżera mnie ciekawość, że mam ochotę krzyknąć na całą ulicę „WEŹ TO POWIEDŹ DZIEWCZYNO!”, ale się powstrzymuje. 
- Harry to mój przyrodni brat. - Mówi, a ja wytrzeszczam oczy. 
- Przyrodni brat? - Dysze, a ona potakuje. 
- Taak. Moja mama zmarła, gdy miałam 5 lat, a tata Harrego odszedł, gdy miał 3 lata. Tak, więc nasi rodzice poznali się na weselu ich wspólnych znajomych 10 lat temu, a parę miesięcy później mieli własne wesele. - Śmieje się. 
- Wow. - Tylko tyle potrafię wykrztusić. 
- Jak to jest? - Pytam. 
- Zawsze chciałam mieć brata. W sumie Harry nie jest moim prawdziwym bratem, ale kocham go, tak jakby nim był. Jest trochę nad opiekuńczy. - Stwierdza. - Gdy miałam 12 lat miałam swojego pierwszego chłopaka, a Harry go pobił, bo złapał mnie za rękę. - Śmieje się. - Z kolei mój ostatni związek skończył się podobnie. 
- Pobił go, bo złapał cię za rękę?! - Krzyczę, a ludzie się na nas patrzą, więc mówię ciche „Przepraszam” i znów patrzę na Edwards. 
- Nie. To.. wyglądało trochę inaczej. - Pezz nie musi mówić dalej, żebym wiedziała, że były chłopak chciał się do niej dobrać, a Harry go pobił. 
- Przykro mi. - Mówię.
- Jest okey. - Uśmiecha się. - Teraz mam Zay…Właściwie to nie mam, ale wiesz.. - Mówi, a ja ponownie nic nie rozumiem. 
- Jak to? - Pytam.
- Po tej całej sytuacji z Julie,tobą.. trochę się posprzeczaliśmy. 
- Jak bardzo?  
- Trochę bardzo. 
- Perrie!
-  No, ale ja nic nie poradzę! Gdyby tego nie wymyślił to nic by się nie stało, ale nie! On musi porywać 6 letnie dziewczynki. - Ścisza głos, gdy wypowiada ostatnie zdanie. Wzdrygam się, gdy myślę o całej tej sytuacji, ale nic nie mówię. Penetruje wzrokiem pobliskie stoliki i oceniam, czy nikt tego przypadkiem nie usłyszał. W kawiarni są tylko osoby : grzebiąca w cieście marchewkowym wnuczka, wraz z czytającą gazetę babcią i rozmawiająca przez telefon kobieta z wyraźnie znudzonym mężczyzną. Każdy jest zajęty swoimi sprawami, więc odwracam się z powrotem do blondynki, która czyta SMS'a i się uśmiecha. 
- Czy to Zayn? - Pytam, a ona odrywa wzrok od telefonu. 


- Nie. - Unosi kąciki ust.
- To kto? - Zwężam brwi, czekając na odpowiedź. 
- Ja… - Zaczyna się rozglądać, a po chwili wstaje. - Muszę już iść. - Mówi i zakłada torbę na ramię. - Kocham cię Di! - Krzyczy i znika za rogiem. Moje usta układają się w literę "O", po czym wstaje i kieruje się w stronę domu. 

*z perspektywy Niall'a

- Cześć! - Krzyczę do znajomej blondynki, na co ona uśmiecha się szeroko. 
- Hej. - Odpowiada, całując kąciki moich ust. 
- Co z Zaynem? - Pytam, a ona odwraca wzrok. Wiem, że nie powinienem zaczynać od tego tematu, ale męczy mnie to od kąt zaczęliśmy się spotykać, nie chce go ranić, jest moim przyjacielem, choć wiem, że tak nie zostanie. Gdy patrzę na nią jestem w stanie zrobić dla niej wszystko, nawet stracić mulata, choć wiem, jakie to głupie z mojej strony. Wiem też, że ona by nie chciała, by tak było. 
- Niall… Ja… Nie wiem, czy chce… - Odpowiada i siada na moim łóżku. 
- Kochanie… Powiesz mu kiedy będziesz chciała. - Mówię i zaczynam całować ją namiętnie. Dziewczyna kładzie się na łóżku i oddaje moje pocałunki. Wsuwam swoją dłoń pod jej koszulkę. 


* z perspektywy Perrie

Wybiegam z domu Nialla, wkrótce po uprawianiu z nim sexu. Czuje się strasznie, gdyż wiem, że to nie jest pierwszy raz. Siadam na ławce w pobliskim parku i patrzę w gwiazdy. Nie mam bladego pojęcia co mam zrobić. Od zawsze blondyn mi się podobał, dzielił ze mną coś niezwykłego, potrafił mnie wysłuchać i zawsze był ze mną, ale Zayn.. to go kochałam od początku i nadal go kocham, ale bez Nialla… Ech, to bez sensu! Przecież, gdy wybiorę Zayna, Niall nie będzie chciał ze mną rozmawiać i wszystko mu powie, nawet nie będę miała co liczyć na związek z mulatem, a jeśli wybiorę Nialla, stracę Zayna.

" - Podobasz się Zaynowi. - Wyznaje mi nowo poznany farbowany blondyn, gdy idziemy ulicą w stronę mojego domu. 
- Zresztą nie tylko mu. - Dodaje, a ja się zatrzymuje. 
- Co? - Pytam. 
- Jesteśmy. - Mówi i całuje mój policzek pokazując na mój dom naprzeciwko naszej dwójki."

To była pierwsza sytuacja, kiedy dał mi małą wskazówkę, co do mnie czuje. To było już całe 3 lata temu. 

" - Niall! - Wołam wchodząc do jego pokoju. 
- Co? - Uśmiecha się zeskakując z łóżka. 
- Jestem z Zaynem! - Krzyczę i rzucam się na niego, a on uśmiecha się lekko, życząc mi szczęścia." 

Druga wskazówka, a ja nic, jak grochem o ścianę. 

" - Nie płacz. - Mówi. - Nie był ciebie wart. - Dodaje i przytula mnie mocniej. 
- Och Niall.. - Łkam. - Jak widziałam go całującego się z tą dziewczyną to, to coś we mnie pękło. - Mówię.
- Myślę, że będę potrafił to posklejać. - Mówi i całuje mnie." 

I tak zaczął się nasz romans. Bo tak, to wszystko to romans. Od tego czasu potajemnie spotykamy się u niego w wynajętym mieszaniu o którym wiem tylko ja i on. 

" - Siadaj. - Wskazuje kanapę. 
- Niall, nie wiem, czy dobrze robimy. - Mówię i wykonuje jego polecenie. 
- Perrie.. Ja jestem szczęśliwy i ty też. Zayn dowie się w swoim czasie, nie przejmuj się. - Mówi i napiera na mnie całym swoim ciałem. 
- Tak bardzo cię kocham. - Dodaje."

Był to pierwszy raz, kiedy NA PRAWDĘ zdradziłam Zayn'a. Uprawiałam z Niallem sex, nie zważając na nikogo i na nic, nie myślałam, a teraz żałuje. I tak przez pełne pół roku zdradzałam Malika. Nigdy nie myślałam nad konsekwencjami, zawsze mówiłam, że " Samo się rozwiąże.". Teraz wiem, że to nie prawda. 




***

No więc tak, 
mamy rozdział 9 :))
Cieszycie się? 
Ja szczerze mówiąc bardzo.
Jest dość długi, 
trochę skomplikowany, prawda? 
Wielu rzeczy się dowiadujecie, nie? 
Rozdział głównie o Perrie, 
ale cóż…
Lubię ją i chciałam rozwinąć też temat innych bohaterów, 
zaczynając od niej. 
W następnym rozdziale więcej 
Harrego i Diany, 
ale nie zabraknie też innych. 

Liczę na wiele komentarzy i dziękuje 
za 1000 wyświetleń <3


Kocham was mocno, 
Mary. 




niedziela, 14 września 2014

Wróciłam.

Zacznijmy od tego, że 
wróciłam z obozu integracyjnego.
Jeśli kogoś by to interesowało,
to powiem, że było zajebiście!
Jeśli nie, 
to przejdę do następnej sprawy. 
Nie uważam, 
że wymagam dużo. 
Bo czy parę komentarzy to dużo? 
Nie. 
A pod ostatnim rozdziałem nie było ani 1 komentarza. 
Czy jestem zła?
Nie.
Czy chce zaprzestać pisania bloga?
Nie. 
Najgorsze co może być w blogowaniu, 
jest zawieszenie bloga. 
Szczególnie w środku historii.
To po prostu strata czasu dla ciebie i dla czytelników. 
Jestem zawiedziona. 
Chyba tylko tyle. 
Chciałabym, żeby komentarze pojawiały się systematycznie, 
żebym nie musiała o nie błagać,
ale 
"Życie to nie instytucja do spełniania życzeń"*
Mimo to, proszę, żebyście skomentowali ten post i rozdziały, 
chociaż ostatni i następne. 

Kocham mocno, 
Mary.


P.S. Cytat z jednej z moich ulubionych książek "Gwiazd naszych wina" 
autorstwa Johna Greena. 



wtorek, 9 września 2014

Rozdział 8 "Jak miałabym nie żyć, to już bym nie żyła"


Jeśli to czytasz to zostaw po sobie komentarz :) Dla ciebie to chwila, a dla mnie uśmiech i motywacja :)


                                                   "Od szaleństwa do szaleństwa - takie jest życie!" 
Charles Dickens

* z perspektywy Harrego

- Stary.. - Mówi mulat, podchodząc do mnie. - Nie wiem o czym mówisz.
- Nie chrzań. - Syczę. - Nie ma jej u the Devil's, sprawdzałem. 
- Ale o czym ty gadasz? - Krzyczy, wznosząc ręce do góry. Układam usta w cienką kreskę i przeczesuje włosy. Wiem, że to on, po prostu wiem. 
- Powiedziałeś, że znalazłeś super okazję. Porwanie. Łatwa zdobycz, duża kasa… - Zaczynam wyliczać, ale on mi przerwa. 
- Chwila, chwila. - Śmieje się. - Chodzi ci o TĄ Julie? Małą brunetkę, około 6 lat? - Pyta.
- Tak. - Odpowiadam krótko i przyglądam mu się z większą uwagą. 
- Jezu. - Śmieje się jeszcze głośniej. - Myślałem, że znowu chodzi ci o jakąś laskę, sorry Harry, ale za młoda jest dla ciebie! - Żartuje, a ja mam dość jego idiotycznych żartów. Odwracam się, by ochłonąć.
- Przestań. - Nakazuje, a on szybko się ucisza. - Co ci wpadło do głowy, żeby porwać małe dziecko, idioto?! - Krzyczę. Zayn patrzy się na mnie dziwnie i mruży oczy w zastanowieniu. 
- Nie rozumiem. - Mówi po chwili. - Nigdy ci to nie przeszkadzało. - Przypomina, a ja chowam twarz w dłoniach. 
- Dopóki to nie była siostra Diany! - Syczę i patrzę na niego z wyrzutem.
- Ja-jak to? - Jąka się, a ja robię się jeszcze bardziej wściekły, o ile to możliwe. 
- Normalnie. Diana NORTON, Julie NORTON, serio nic ci to nie mówi? - Mówię zirytowany. 
- Boże! - Krzyczy. - Perrie mnie zabije! Przecież to siostra jej przyjaciółki! 
Jest mi żal Malika, bo wiem jaka Pezz potrafi być gwałtowna. Nie raz zdzieliła go.. i to porządnie, bo przecież Zayn jej nie odda. Jednakże byłem zadowolony, że mu się dostanie, chociaż pewnie mi też. 
Z niewiadomych powodów robi mi się nieprzyjemnie gorąco, gdy myślę o wkurzonej Dianie. Przygryzam nerwowo wargę i ponownie odwracam się od chłopaka. 


Wiem, że to moja wina. Pozwoliłem mu na porwanie, ale na litość boską nie miałem pojęcia, że to będzie Julie! Zastanawiam się, czy dziewczyny o tym wiedziały. W końcu gang składał się nie tylko ze mnie, Zayna, Nialla, Louisa i Liama, ale i z Eleonor i Perrie. Mrugam kilkakrotnie oczami.
- Musimy ją wypuścić. - Mówię. 
- Musisz powiedzieć Dianie. - Powiadamia, a ja wiem, że ma rację. Przeczesuje ręką włosy, przez co parę z nich zostają wyrwane. Mówiąc Norton o tym.. WSZYSTKIM, zepsuł bym coś, czego jeszcze nawet nie zacząłem. Ale z drugiej strony, może lepiej jej powiedzieć o tym teraz… zanim to "coś" się jeszcze nie zaczęło, o ile w ogóle się zacznie. 
- Po co? - Pytam obojętnie. 
- Chyba mi nie powiesz, że to kolejna dziewczyna do pieprzenia, Styles! - Podnosi ton. 
"Oczywiście, że nie!" - Krzyczę w myślach. 
- Tak. - Odpowiadam. 
- Nie ten typ. - Stwierdza Zayn. Wiem, że ma rację. 
"Zbyt często ją ma." - Krzywię się. 
- Zaprowadź mnie do niej. - Malik kiwa głową i prowadzi mnie w głąb korytarza, otwiera ostatnie drzwi po lewej i idzie pierwszy, chociaż doskonale wiem, gdzie mam iść. Po kilku metrach potykam się o pierwszy schodek, o którym zapomniałem. Zayn prycha, a ja nie reaguje na jego zaczepkę. 
Schodzę po schodach i po chwili znajduje się w zupełnie ciemnym pomieszczeniu. Chłopak łapię za sznureczek, nad swoją głową i ciągnie za niego, przez co w pokoju zapala się światło. Widzę około 10 drzwi ustawionych naprzeciw siebie. Wiem co znajduje się za każdymi z nich. Pierwsze. Lucas Dominic Black. Szef gangu wężów. Popierdolony koleś, bez uczuć. Zrobił wiele złego, ale najgorsze było morderstwo… ech, nie ważne. W każdym razie właśnie dlatego tu jest. Drugie drzwi. Angelina Maria Callum. Okropna baba. Macocha Niall'a. W zasadzie nadal nie wiem, dlaczego tu jest, bo blondyn nie chce nic powiedzieć, ale jako pełnoprawny członek gangu, może trzymać tu kogo chce. 
Za następnymi trzema parami drzwi znajdują się kolejni członkowie gangu "The Wanted". Straszni ludzie, straszna nazwa. Krótko mówiąc, dobrze, że się tu znaleźli. Inne masywne drzwi przetrzymują paru szefów przeciwnych nam ganków, kilka dilerów narkotykowych, parę niewinnych porwanych osób i.. Julie. Zayn otworzył ostatnie drzwi, a ja przepchałem się, by wejść do pomieszczenia, jako pierwszy. Przewrócił oczami, ale ja nie zwróciłem na to uwagi. Mała dziewczynka siedziała skulona na brzegu łóżka. Pokój był inny, od reszty. Ściany były szare, nie czarne. Łóżko nie było zepsute i miało pościel, a duża lampa dawało dobre oświetlenie w pokoju. Oprócz tego łóżko przyozdabiał biały, pluszowy miś z zielono-niebieską kokardkę i złotym serduszkiem na łapce. 
- Chce do domu. - Mówi mała postać i sięga po maskotkę mocno ściskając ją w małych rączkach. 
- Jesteś Julie, tak? - Ignoruje jej poprzednią wypowiedź. 
- Taak. - Odpowiada spoglądając na mnie. Mam na sobie tylko jeden widoczny tatuaż, a reszta jest szczelnie przykryta, przez co nie sprawiam wrażenia tak przerażającego, jak wytatuowany na wszystkie strony mulat z kolczykiem w wardze. Pewnie też dlatego dziewczynka się uśmiecha.
- Jesteś strasznie podobny do chłopaka, którego ma na tapecie moja siostra - Śmieje się. 
- Chyba, że to ty. - Stwierdza.
- Harry. - Powiadamiam, siadając obok niej. O dziwo dziewczynka nie odsuwa się.  
- Tak! - Krzyczy. - Więc to ty. - Mówi. Uśmiecham się lekko. Diana ma MNIE na swojej tapecie? Chce mi się śmiać na tą myśl, ale skoro Julie tak mówi.. Nie, nadal w to nie wierzę. 
- Nie szczerz się tak. - Kręci głową. Śmieje się. 
- Jesteś pierwszą osobą, która się do mnie uśmiecha od 2 dni. To interesujące. - Jej sposób wypowiadania nie pasuje do jej wieku, ale nic nie mówię. 
- Tak, czy siak, chce do domu. - Powiadamia, a ja wzdycham. 
- Jeszcze nie teraz. -Mówię, a ona rzuca misia w ścianę naprzeciwko, ale zaraz podbiega do niego i przeprasza, mówiąc, że "to nie jego wina, że jakieś pacany ją porwały".
- Okey, ale błagam wstawcie tu okna! - Krzyczy. Strasznie dziwi mnie jej postawa. 
- Nie boisz się nas? - Pytam, mimo, że nie powinienem. Jej mina blednie na chwilę, ale potem znów zastępuje ją uśmiech. 
- Jakoś nie. - Stwierdza. - Jak miałabym nie żyć, to już bym nie żyła, a jak chcecie okupu, to tata zapłaci, więc.. w sumie nie, nie boje się. Za dużo naoglądałam się "Kryminalnych zagadek" z Dianą. - Śmieje się i planuje miejsce, gdzie umiejscowić okno i kolor firanek. Stwierdza, że skoro ma tu spędzić jeszcze trochę czasu, to nie  w tym "zapyziałym mieszkanku szczurów", których ona z jej siostrą tak się boją. Julie to urocze dziecko, cały czas opowiada o jej przygodach z siostrą. Dziwie się, że więcej nie wspomina o domu, o rodzicach, ale się nie odzywam. Wyciągam telefon i piszę do Perrie. 

Do: Perrie Edwards

" Wiem, gdzie jest Julie." 

Naciskam przycisk "Ok", który zastępuje przycisk "Wyślij" w iPhonach. Po paru minutach wywody dziewczynki zostają zatrzymane, przez telefon Pezz. 
- Gdzie ona jest?! - Krzyczy do słuchawki. 
- U nas. - Wzdycham. 
- Co?! - Wydziera się tak, że odsuwam telefon od ucha.
- Niech zgadnę. - Zaczyna. - To Zayn. 
-Taak. - Mówię.
- Ugh. Dobra, nie ważne. Trzeba ją wypuścić, powiedzieć Dianie, o boże! To wszystko za szybko! Będę za chwilę! - Mówi, a ja odkładam telefon na szafkę, obok łóżka dziewczynki, która kontynuuje, odkąd skończyłem.

* z perspektywy Perrie…

Decyduje się na telefon do Diany, zanim Harry będzie mnie przekonywał do złych stron mojego pomysłu. Już wykręcam numer, kiedy panikuje i wysyłam SMS. 

Do: Diana Norton

" Bądź w domu chłopaków o 17, czekamy ;*" 

Patrzę na zegarek, do przybycia Dani jest godziną. Powinnam się wyrobić. Wychodzę z samochodu i otwieram drzwi, które jak zwykle nie są zamknięte na klucz. Schodzę do piwnicy i znajduje otwarte drzwi, z którego środka słyszę krzyki. Biegnę, myśląc, że coś się dzieje Julie, ale gdy dobiegam do drzwi widzę Harrego klękającego na kolanach przed dziewczynką. 
- Co… o co tu chodzi? - Pytam śmiejąc się. 
- Harry próbuje namówić Julie, żeby przestała gadać. - Mówi Zayn, którego dopiero teraz zauważyłam, pewnie przez to, że zwija się na podłodze ze śmiechu. Z całej siły staram się, by do niego nie dołączyć. 
- Jestem Perrie. - Mówię do dziewczynki, a ona uśmiecha się i przytula mnie. To miły gest. Jest taka podobna do Diany… 
- Julie, a ten twój kolega to straszny cymbał. - Używa typowego słownictwa z podstawówki, przez co śmieje się jeszcze bardziej z naburmuszonego Harrego. 
Zanim się orientuje, dochodzi 17, a w drzwiach staje Dan. 
- Julie? - Pyta cicho i patrzy się na nas. Do wygląda dziwnie. Czwórka jej nowych przyjaciół w piwnicy z jej zaginioną młodszą siostrą. 
- Co do cholery? 

***
Hah, 
no tak, nie długi, ale jest xd
A jak uprzedzałam MIAŁO NIE BYĆ ;)
Ale stwierdziłam, 
że powinnam :))

Mam nadzieję, 
że to docenicie w swoich komentarzach… 

Tak więc następny rozdział pojawi się najpewniej w niedziele, 
choć nie wiem, czy nie później… 

Dobra, 
mam nadzieję, 
że rozdział się podoba i nie wyssał z was energii do życia.. 

Kocham was mocno,
Mary. 



poniedziałek, 8 września 2014

Krótka notka :))

Dobra, dobra,
wiem, że od ostatniego posta minęły dopiero 3 dni,
ale chyba powinniście się cieszyć, 
że się troszczę o bloga xd ( nie, to nie miało być nie miłe. )
W każdym razie w po jutrze wyjeżdżam na obóz integracyjny, 
a wracam w sobotę. 
Dlatego też, chciałabym powiedzieć, 
że jeśli rozdział nie pojawi się jutro, 
to pojawi się dopiero w niedziele.
Nic nie obiecuje, 
ponieważ muszę się spakować itd..
Więc wątpię, żeby jutro się pojawił, 
ale nie mówię "nie", 
bo nie wiem ;) 
Jeśli nie będzie go jutro, 
to pojawi się po moim powrocie ( wracam w sobotę, więc pewnie w niedziele, czy coś. ) 
Tak, więc liczę, że nie będziecie mi mieli tego za złe ;* 

Kocham mocno, 
Mary.

P.S. Gif z Harrym i Zaynem na przeprosiny :*


piątek, 5 września 2014

Rozdział 7 "Koszmary, koszmary, koszmary"

Jeśli to czytasz to zostaw po sobie komentarz :) Dla ciebie to chwila, a dla mnie uśmiech i motywacja :)

                                                                                                                                    "Pesymista to ktoś, 
                                                               kto postawiony przed wyborem z dwojga złego - wybiera oba."
                                                                                                                                               Oscar Wilde

* z perspektywy Diany…

Czy jest coś gorszego od koszmarów? To, że stają się one rzeczywistością. Gdy miałam 10 lat dwóch, ubranych na czarno facetów podawało się za ochroniarzy mojego ojca. Byłam mała, uwierzyłam, bo dlaczego mieli by mieć coś złego na myśli? Spędziłam w jakiejś zapyziałej norze trzy pełne dni. Czy się bałam? Nie. Zastanawiałam się, czy rodzice się boją. Mama była w ciąży, więc razem z tatą interesowali się moją, jeszcze nie narodzoną siostrą. Mimo to, cieszyłam się parę razy bardziej, niż oni. Czułam, że nie będę samotna, że ona mi na to nie pozwoli. Tata w końcu zapłacił okup, a ja wróciłam do domu, wysłuchując przy tym, że nie powinnam się sama włóczyć po mieście. Po narodzinach Jul codziennie bałam się, że ją też może spotkać podobna sytuacja, że ją też może ktoś porwać. To mój najgorszy koszmar, czuje się jakbym śniła na jawie. Czy to sen? Czy obudzę się, gdy tylko będę chciała? Ale chce i się nie budzę. To nie sen. To jawa.
- Nie płacz. - Usłyszałam cichy głos, tuż nad moim uchem.
- Co? - Szepnęłam otwierając oczy i odruchowo dotykając policzków. Były mokre. Kiedy zaczęłam płakać, no kiedy?!
- Nie warto. - Dodał głos, a ja dopiero wtedy odważyłam się na niego spojrzeć. Wiedziałam do kogo on należy, ale i tak uśmiechnęłam się, gdy moje oczy zobaczyły Harrego.
- Przepraszam. - Szepnęłam. - Masz rację, ja tylko.. - To mógłby być moment przełomu, ale chyba nie powinien jeszcze nastąpić, prawda? Znam go tylko kilka dni…
- Po prostu jest mi.. przykro. Czuję się winna. - Nie powiedziałam wszystkiego, ale wystarczająco dużo, przynajmniej jak na razie.
- Gdybym nie poszła na tą imprezę i siedziała z Julie w domu.. - Moją największą życiową zagwostką    było "co by było gdybyśmy nie myśleli, co by było gdyby?".
- Przestań. - Zażądał. - Nie płacz, to nie twoja wina. Julie się znajdzie i wszystko będzie dobrze, tak? - Byłam mu wdzięczna za te wszystkie pocieszenia, ale one mi nie pomagały. Chciałam po prostu trzymać w ramionach Ju. Tu. Teraz. I już na zawsze. Wytarłam ręką łzy i uśmiechnęłam się lekko.
- Dziękuje, na prawdę. - Powiedziałam i wstałam przeciągając się lekko.
- Błagam cię zasłoń tyłek! - Krzyknął Harry i zaczął zakrywać oczy rękoma.
"Mhm, widzę, że podglądasz." - Pomyślałam i spojrzałam na dolną partię mojego ciała. Rzeczywiście podczas snu moje i tak krótkie spodenki podwinęły się tak bardzo, że odsłaniały.. wszystko.
Oblałam się rumieńcem, czego nie miałam w zwyczaju, chociaż przy loczku zdarzało się to coraz częściej.
- A coś ci się nie podoba? - Spytałam, udając wielce pewną siebie.
- Co? Mi? Nie, znaczy… Eee.. - Zaczął drapać się po karku, a ja wybuchłam śmiechem nie dowierzając, że HARRY STYLES SIĘ JĄKA! Tak, to nie żart! On na prawdę nie wiedział co powiedzieć, to… urocze. Przygryzłam dolną wargę, po czym odwróciłam się i zaczęłam szukać swoich rzeczy, by w coś się ubrać. Szybko weszłam do łazienki i zamknęłam pomieszczenie, gdyż znam Stylesa na tyle dobrze, by wiedzieć, że jest strasznym zboczeńcem. Westchnęłam i weszłam po prysznic. Zaczęłam nucić fragment jakiejś dotąd nie znanej mi piosenki, gdy usłyszałam trzask.
Wyszłam z kabiny, po czym szybko uczesałam się i ubrałam. Wyszłam z łazienki i prawie zsikałam się ze śmiechu. Harry stał, w samych bokserkach,  zbierając swój telefon z podłogi, a raczej jego pozostałości. Kusiło mnie, by rzucić jakiś złośliwy komentarz, ale widząc jego minę zmrużyłam lekko oczy, zastanawiając się o co chodziło.
- Coś się stało? - Spytałam, tym samym zwracając na siebie jego uwagę.
- Eee.. Właściwie to grałem w Subwey Surfers i przegrałem.. - Powiedział śmiejąc się.


Mimo, że powiedział to przekonująco, a jego śmiech był tak szczery to i tak mu nie uwierzyłam. Zresztą dlaczego miałby mi powiedzieć? Ledwo co się znaliśmy.
- Dzisiaj jest szkoła. - Powiadomiłam.
- Wiem. - Oznajmił, po czym naciągnął na swoje nogi czarne rurki i założył biały t-shirt. Spojrzał w lustro psikając się jakimiś perfumami i mierzwiąc swoje loki.
- Jestem gotowy. - Powiedział i uśmiechnął się. Wyrwałam się z transu i szybko pobiegłam do łazienki, gdzie zostawiłam torbę. Przeczesałam włosy palcami i szybko użyłam tuszu do rzęs. Schodząc na dół wielkiego domu chłopców zastanawiałam się gdzie są wszyscy. Wczorajszy wieczór był dla mnie tak ciężki, że nie pamiętam, czy przyjechałam tu sama, czy z dziewczynami. Pomijając ten fakt, to i tak gdzieś tu powinni czaić się chłopcy.
- Niall, Liam i Louis pojechali już do szkoły. - Usłyszałam głos loczka.
- Aaaa, tak. A Zayn? - Spytałam.
- Zayn… musiał coś załatwić, nie mówił co. - Odpowiedział uśmiechając się lekko.
"Kłamiesz Styles, widze to." - Pomyślałam zaciskając usta w cienką kreskę. Zamrugałam kilkakrotnie oczami, chcąc odrzucić od siebie nie potrzebne myśli. Wyszłam z domu trzymając Harrego za rękę.
Miałam wystarczająco zmartwień dotyczących mojej młodszej siostry, nie wiedzy rodziców, ale i tak zastanawiałam się teraz nad moimi relacjami ze Stylesem. Nie byliśmy razem, tyle wiedziałam, ale co więcej? Nie jesteśmy parą, nie jesteśmy przyjaciółmi, to kim jesteśmy? Uświadomiłam sobie, że mogę być dla niego niczym. Kolejną dziewczyną do zaliczenia, czy kimś więcej? Spojrzałam się na niego i próbowałam wyczytać z jego twarzy jakiekolwiek emocje. Na ustach widniał lekki uśmieszek, a brwi miał zmarszczone. Zastanawiał się nad czymś… Ale nad czym?
Zanim zdążyłam zapytać się o cokolwiek doszliśmy już pod szkołę. Ciekawskie spojrzenia dziewczyn studiowały naszą dwójkę, a dokładniej nasze splecione dłonie.
- Eee… Ja idę na.. biologię! - Wymyśliłam coś na szybko. Styles uśmiechnął się lekko i pocałował mój policzek. Westchnęłam widząc oddalającą się sylwetkę chłopaka.
- Heeeeeej! - Krzyknęła uradowana Perrie, siadając na murku, na którym przed chwilą przysiadłam.
- Hej. - Powiedziałam cicho. Pezz zmarszczyła brwi i nos, a ja cicho się zaśmiałam.
- Co się stało…? - Spytała podejrzliwie.
- Znaczy nic… - Powiedziałam przeciągając ostatni wyraz, ale gdy zobaczyłam minę Edwards, szybko się poprawiłam. - Martwię się. Julie, Harry… Tego jest za dużo! - Powiedziałam.
- Cóż… jestem przekonana, że Jul się znajdzie, ale co z Harrym? Zrobił coś? Jak tak to po mojej wizycie się nie pozbiera! Tylko powiedź gdzie go walnąć, w twarz, nos, a może w ja..
- PERRIE! - Krzyknęłam śmiejąc się.
- No co?! - Zmarszczył brwi, by po chwili znowu wybuchnąć śmiechem.
- Nic nie zrobił. - Stwierdziłam. - Ja tylko nie wiem co jest pomiędzy nami.
- Och.. A więc tu jest problem.. Nie przejmuj się, Harry już taki jest.. No dobra, zmiana tematu, tak?! Okey, skąd masz te buty, nie ma ich już nigdzie! - Zaśmiała się, na co ja zareagowałam podobnie. Perrie na prawdę "umie" zmienić temat…
- No cóż.. - Zaczęłam poprawiając zabawnie kołnierzyk. - Ma się te znajomości.


- Oł. - Przyjaciółka podniosła brwi. 

* z perspektywy Harrego…

Diana jeszcze długo na mnie patrzyła. Modliłem się by tylko przestała, co było dla mnie nowością, bo zawsze mi się to podobało. Gdy tylko dziewczyna się odwróciła skręciłem w boczną uliczkę. 
Mimo, że był dzień, to i tak to miejsce przyprawiło by o dreszcze każdego człowieka. 
Zamrugałem kilkakrotnie i ponownie skręciłem. Po paru minutach stałem pod opuszczonym magazynem, wyjąłem klucze i włożyłem je do zamka, przykręcając je dwa razy. 
- Zayn! - Krzyknąłem na całe gardło. 
- Co? - Powiedział wychodząc z kolejnego pomieszczenia. 
- Julie. - Odpowiedziałem. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja przewróciłem oczami. 
- Julie Norton. Gdzie ona jest?

***

Co mogę powiedzieć..?
Przepraszam. 
Serio. 
To miało wyglądać ZUPEŁNIE inaczej..
Ale mam już pomysł na następne rozdziały, 
więc mam nadzieję, że ten idiotyczny rozdział mi wybaczycie…
Dzisiaj mam urodziny, więc nie miałam dużo czasu, by go dokończyć..
Cóż jest jaki jest, 
ale cieszę się, że jest cokolwiek.. 

Kocham mocno,
Mary.



środa, 3 września 2014

Notatka + mhm, ogłoszenia parafialne.

No to tak…
Mam już kawałek 7 rozdziału ( taak, wygrałam życie ).
Problem jest taki, że właśnie zaczynam nauke w gimnazjum 
i szczerze mówiąc…
TO WSZYSTKO MIAŁO BYĆ CHOLERNIE PROSTE.
A nie jest. 
Tak więc rozdziały będą pojawiały się rzadziej, ale jak najczęściej…
w miarę możliwości ;)
Następny będzie.. 
Jutro, może pojutrze..?
Liczę, że jak najwcześniej xd
Przy okazji…
Proszę o komentarze :))


sobota, 30 sierpnia 2014

Szablon...

Kochani, 

Mam do was ważne ( przynajmniej dla mnie ) pytanie ;)
Czy ktoś tutaj umie robić szablony na bloga…?
Tak przyznaje się bez bicia, ja nie umiem xd
A chciałabym zamówić taki szablon. 

Będę naprawdę wdzięczna za każdą pomoc :)

Słodki gif z Zerrie <3


Kocham mocno, 
Mary.