Bohaterowie

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 14 "Chodzi o Melanie."

"Ze­gar od­mie­rza godzi­ny głup­stwa,
 ale mądrości nie mierzą zegary."
William Blake

Jeśli to czytasz to zostaw komentarz.
Dla ciebie to chwila,
a dla mnie uśmiech i motywacja!

***

*Z perspektywy Diany…*

- Uważam, że to głupi pomysł. Zresztą tak jej powiedziałam, ale ona nic nie rozumie! A jak powiedziałam o tym Pani Black to baba mnie wyśmiała! - Skarży Perrie, której do projektu została przydzielona Sara. Gotka, która prędzej by umarła, niż odezwała się do blondynki. 
- Diana, wiem, że mnie nie słuchasz, ale chociaż udawaj. - Odwracam się do niej i mrugam kilkakrotnie, chcąc tym samym wrócić do rzeczywistości. Dziewczyna wzdycha. Wiem, że jestem okropną przyjaciółką, bo Pezz chce tylko porozmawiać. Jak zwyczajne nastolatki. 
- O co chodzi? - Pyta, a ja odwracam wzrok, nie chcąc rozmawiać na ten temat. Równocześnie wiem, że nie wygram tej wojny, bo Edwards jest niczym jasnowidz, zawsze wie lepiej co się z tobą dzieje.


- Ja… - Chce jej powiedzieć, że martwię się o Melanie, że boli mnie utrata kontaktu z przyjaciółką, ale nie umiem tego ubrać w słowa, tym bardziej, jeśli miałabym brać pod uwagę nie chęć Perrie, gdy tylko wspominam o Mel.
- Bo jeśli to Harry, to mówiłam, że urwę mu.. - Zaczyna, ale ja szybko zatykam jej buzie.


- Tak, wiem! - Śmieje się, co odwzajemnia, zdejmując moją rękę z jej krwistoczerwonych ust.
- Chodzi o Melanie. - Mówię, a na twarzy dziewczyny pojawia się pokaźnych rozmiarów grymas, który w parę sekund zastąpił uśmiech.



- Rozumiem, że jej nie lubisz.. - Dodaje, ale ona mi przerywa
- To nie tak, że jej nie lubię, po prostu jej osoba nie przypadła mi do gustu. - Mówi tak oficjalnie, że podnoszę brwi, chcąc zrozumieć o co tej dziewczynie chodzi.
- Wiesz, że nie rozumiem nie twoich filozoficznych tekstów. - Komentuje, a ona wybucha, przez co ludzie siedzący obok nas odwracają się w naszych kierunku, na blondynce wyraźnie nie zrobiło to większego wrażenia. Starsza kobieta przy kasie uśmiecha się do mnie życzliwie, kiedy łapie się za głowę, a jej młodsza pomocnica krzywi się na ten gest. Odwracam wzrok i skanuje wygląd kawiarenki, korzystając z tego, że Pezz nie może przestać się śmiać. Pomieszczenie nie jest duże utrzymane w ciepłej kolorystyce. Typowa Londyńska kawiarnia, właściwie nie różniąca się niczym, ale moja ulubiona. 
- Nie mają nic wspólnego z filozofią. - Odpowiada, mrugając do mnie i zakładając nogi na stół. 
- Kochanie, by jesteśmy w miejscu publicznym. - Mówi kobieta, która jeszcze przed chwilą obsługiwała kasę, a teraz poszła zetrzeć resztki wylanej przez klientów kawy, na sąsiednim stoliku.
Perrie szybko zdejmuje nogi i wysyła staruszce "skruszone" spojrzenie, na co ona uśmiecha się. 


- Dobra. W każdym razie uważam, że jeżeli to coś ważnego to by ci to powiedziała, albo poradziłaby z tym sobie sama. - Mówi. - Albo jest suką. - Dodaje popijając kawę w biało-niebieskiej filiżance.
Posyłam jej mordercze spojrzenie, a potem zastanawiam się kiedy Melanie tak bardzo podpadła dziewczynie. Słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości, na co obie wyjmujemy telefony.
- To do mnie. - Informuje, a ona chowa telefon do kieszeni czarnych rurek, kiedy ja odblokowuje telefon i czytam SMS'a.

Od: Harry

" Masz czas?"

Szybko wysyłam odpowiedź.

Do: Harry

"Jestem w kawiarni w Perrie.
Za pół godziny u ciebie?"


Parę sekund później Harry potwierdza,  a ja informuje blondynkę, że muszę się zbierać. Perrie proponuje odwiezienie mnie, ale ja odmawiam, chcąc się przejść. 
- To do zobaczenia, zadzwoń. - Prosi, przytulając mnie i cmokając w policzek.
- Zadzwonię. - Obiecuję i macham jej opuszczając pomieszczenie.

* z perspektywy Perrie…*

Zostaje sama w restauracji i mam ochotę zamówić sobie wielką butelkę wódki, albo czegoś jeszcze mocniejszego.. Może od razu walnę się spirytusem, ale wiem, że doszczętnie zgubiłabym godność w oczach staruszki, a poza tym wątpię, żeby podawali tu alkohol. Płacąc za nie wielkie zamówienie biorę torbę i szybkim krokiem opuszczam kawiarnie. Słyszę piosenkę "Happily" chłopaków, a zaraz później siłuje się z zamkiem mojej czarnej torebki, by móc odebrać ten pieprzony telefon.
"Niall" czytam napis wyświetlający się na ekranie iPhone zaraz pod zdjęciem blondyna.
Odbieram z cichym westchnieniem, mając nadzieję, iż Niall tego nie usłyszał.

" - Tak? - Pytam i słyszę westchnienie ulgi. Założę się, że się uśmiecha.
- Cieszę się, że odebrałaś. - Mówi, a ja przewracam oczyma.
- Po co dzwonisz Horan? Mówiłam, że chce to skończyć.
- Właśnie o tym chce porozmawiać. 
- Nie mam czasu na bzdury. - Już chce się rozłączyć.
- Myślę, że znajdziesz czas, gdy Zayn się wszystkiego dowie. 
- Co? - Wstrzymuje oddech.
- To co słyszałaś, kochanie. Bądź za chwilę."

- Co? - Mówię już sama do siebie, bo blondyn się rozłączył.
- Kurwa! - Krzyczę na całą ulice rzucając telefonem o najbliższą ścianę budynku, zapominając, że nie jestem sama, tylko w centrum Londynu, w godzinach szczytu. Świetnie, po prostu kurwa zajebiście.
W tym samym momencie uświadamiam sobie przykrą prawdę, stracę Zayna. Prędzej, czy później dowie się. Albo ode mnie, albo od Nialla. Chyba, że romans z Niallem się nie skończy.



* z perspektywy Eleonor…*

- Wiesz.. - Zaczynam, patrząc z dołu na mojego chłopaka.
- Tak? - Pyta, całując moją głowę, na co znowu kładę głowę na jego klatce piersiowej. 
- Kocham cię. - Mówię, a on przytula mnie mocniej, zapewniając, że darzy mnie tym samym uczuciem, a nawet mocniejszym. Chce zaprzeczyć, ale nic nie mówię. 
- I.. Hm.. Wiesz o Melanie i Harrym? - Pytam, a on odsuwa się ode mnie patrząc mi tym razem w oczy.
- Nie gadaj, że zdradził Dianę! - Krzyczy, na całą sypialnie, a ja przewracam oczami.
- Nie, ale Melanie jest w nim zakochana. 
- Skąd wiesz? - Pyta i marszczy brwi.
- Przecież to widać. - Tłumacze mu, ale jego brwi nadal się stykają, co jest oznaką tego, że nie ma bladego pojęcia o co mi chodzi.


* z perspektywy Nialla…*

Czekam na Perrie ze ściśniętym sercem. Nie chce tak tego załatwiać, ale szantaż to jedyne co mi w tej sytuacji pozostaje. Jeśli perspektywa oziębłego dupka, bez serca ma mi pomóc to będę musiał to przeżyć. Słyszę dzwonek do drzwi i zrywam się jak poparzony. Parę sekund później już stoję przed drzwiami poprawiając niebieską koszulkę, po czym chwytam za klamkę, przekręcam ją, a drzwi pod wpływem mojej siły otwierają się ukazując mi obraz zmęczonej i widocznie zrozpaczonej blondynki, która bez słowa wchodzi do środka. Siada na beżowej kanapie lekko pocierając prawy nadgarstek. Zawsze tak robi gdy się denerwuje. Stary Niall podszedł by do niej i przytulił ją, powiedział, że to do niej należy decyzja, a jemu zależy tylko na tym, żeby była szczęśliwa. Mówiłby jak bardzo ją kocha i, że jeśli nie chce, to nie muszą się śpieszyć, że powie wszystkim kiedy chce, ale właśnie, stary. Nowy Niall usiadłby na fotelu na przeciwko, uśmiechnął się kpiąco i przedstawił swoje żądania i zamiary, wobec dziewczyny. I tak właśnie zrobiłem.
- Czego chcesz? - Odezwała się nawet na mnie nie patrząc. Nie chce? Niech nie patrzy.
- Ja? Niczego. Myślę, że to ty powinnaś czegoś chcieć ode mnie. - Informuje ją, a ona natychmiast kieruje swój wzrok na mnie. Nie wygląda już na zmęczoną, ani zrozpaczoną, jest wściekła, ale mięknie, gdy widzi surowy wyraz mojej twarzy. 
- Czego miałabym chcieć? - Rzuca.
- Zayn się dowie. - Mówię, a jej mięśnie się napinają. - Chyba, że…
- Nie jestem dziwką, Niall.- Mówi, choć cicho to stanowczo. Wiem, że zaraz się zgodzi, nie ma wyjście, kocha go. Kurwa, kocha go. Potrząsam głową, chcąc pozbyć się tej natrętnej myśli, ale to wcale nie pomaga. 
- Cóż, wiem, ale obawiam się, że nie masz większego wyboru. - Mówię, a ona kuli się pod moim spojrzeniem. Nigdy nie sądziłem, że mógłbym mieć na kimś taką władzę. 
- Ja.. - Zaczyna, ale jej przerywam.
- No dalej Perrie, kiedyś robiłaś to z własnej woli. - Dodaje, a w niej coś pęka. Patrzy na mnie załzawionymi oczami. Wie, że mam rację, nie ma wyboru. Kiwa głową, a ja uznaje to jako znak do działania. Całuje ją kładąc jej ciało na kanapie. 


* z perspektywy Harrego…*

Łapię jej małą rękę w moją zdecydowanie większą i całuje ją delikatnie, tak jak jeszcze nikogo. Nawet nie wiedziałem, że tak potrafię. Ona uśmiecha się lekko i siada na moich kolanach.
- Za parę dni jest impreza. - Mówię, a ona odwraca się do mnie.
- Super. - Odpowiada, uśmiechając się nadal.



- Czemu? - Pyta.
- A bo wiesz.. Logan urządzał imprezy w każdy weekend, ale na ostatniej skoczył z dachu i złamał nogę. Dziewczyna się krzywi, a ja śmieje się z jej miny, może powinienem zrobić jej zdjęcie.
- To okropne. - Odpowiada w końcu.



- Taak.. - Odpowiadam.
- Ej. - Mówi, dźgając mnie palcem w klatkę piersiową, na co wydaje z siebie udawany jęk, a ona przewraca oczami.
- Nie cieszysz się. - Stwierdza.
- Ja.. Tak jakby muszę tam być. - Mówię, a ona marszczy brwi.
- To impreza gangów. - Tłumaczę. - Pod koniec każdej ktoś kończy z połamanymi kończynami, a w najgorszym wypadku z ich brakiem. - Mówię, a ona próbuje stłumić jęk, który mimowolnie wydobył się z jej ust. Odwraca głowę i przymyka oczy, a ja zastanawiam się, czy kiedykolwiek pogodzi się z tym jaki jestem, z tym jaka jest moja praca. 
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Pyta w końcu, czym kompletnie zbija mnie z tropu.
- Um.. Tej nocy będzie niebezpiecznie i nie chciał bym, żebyś gdzieś wychodziła.. - Mówię. 
- Sama potrafię o siebie zadbać. - Idzie do kuchni, a ja wiem, że jest zawiedziona i obrażona. Nie wiem, czy moją postawą, czy też pracą, którą chwalić się nie powinienem.

* z perspektywy osoby 3…*

Brunet o dość muskularnej sylwetce zmierza ciemnym korytarzem w stronę biura swojego szefa. Czarne, mocne buty kopią w papierki i kamyki, które znajdą przed sobą, a jego kroki wywołują echo w ciemnościach. Normalne osoby uciekły by z tego miejsca, ale nie on. Caleb Rivers nie jest taką osobą. Zatrzymuje się krótko przed drzwiami i nie męczy się nad zwyczajnym sposobem ich otworzenia, tylko kopie w nie nogą. Uderzenie jest tak mocne, że drzwi, aż wylatują z zawiasów. Sylwetka średniego wieku faceta o burzy blond włosów wyłania się znad biurka, po czym mężczyzna wstaje skanując wzrokiem przybysza, który okazuje się być jego najlepszym pracownikiem. Oczywiście, jeśli tak może go nazwać. 
- Jakie masz dla mnie wieści? - Pyta straszy, a młodszy rzuca mu na dębowe biurko parę zdjęć i kartkę z informacjami. Blondyn bierze do rąk jedno zdjęcie.
- Kto to? - Pyta przypatrując się zdjęciu przepięknej blondynki.
- To. - Mówi brunet opierając się o mebel i nachylając nad siedzącym mężczyzną. - Jest nasz klucz do gangu Stylesa, szefie. Twarz mężczyzny rozjaśnia uśmiech, którego nie można nazwać szczerym. Jest niebezpieczny.

***

Rozdział jest taki..
Tandetny?
Może nie cały, 
ale cóż… tak mi się wydaje.
Przepraszam za to,
że dość długo czekaliście..
Wiem, 
że to męczące, ale mam nadzieję, 
że mi to wybaczycie.
Następny rozdział pojawi się nie długo, 
a ja zapraszam do przeczytania tego i poprzednich, jeśli ktoś jest tu po raz pierwszy.

Komentujcie, kochani!
5 komentarzy = nowy rozdział

Teraz chciałam tak tylko króciutko.
Wiem, że pewnie będzie dużo skarg na temat zachowania Nialla.
Wiem, że go lubicie, ja też go uwielbiam, 
ale pamiętajcie, że oprócz wyglądu postacie nie mają nic wspólnego
 z rzeczywistością, tak?
Ale nawet w tym opowiadaniu musicie zrozumieć, 
że Niall jest zagubiony w miłości do Perrie.
W końcu zakochał się w dziewczynie swojego
NAJLEPSZEGO przyjaciela, która na początku odwzajemniała jego uczucia,
a potem nagle przestała.
Przykre, nie?
Dlatego też zrozumcie, naszego blondynka :))
Przepraszam też, za brak Diany i Harrego w rozdziale, 
bo wiem, że pewnie na to najbardziej czekacie.
Nie martwcie się!
W następnym rozdziale ich nie zabraknie!

I już ostatnia informacja.

Mamy nowego bohatera!


Więcej informacji w zakładce

Kocham mocno, 
Mary.




1 komentarz: